czwartek, 18 grudnia 2014

Jak zerwać z toksycznym partnerem, czyli rzucanie nałogów

Nie chcę tu występować jako ekspert, ale ciocia postanowiła dać kilka dobrych rad oczywiście znanych mi z autopsji.

Tym razem zrywam z kolejnym nałogiem, który wkradł się niepostrzeżenie w moje życie, czyli kawą. Jest kilka niezawodnych sposobów, które ja stosuję podczas walki z nałogami, na pewno Ci nie zaszkodzą. Oto one:

- rozmawiaj z ludźmi, którzy poradzili sobie ze swoimi nałogami. Na pewno mają dla Ciebie wiele cennyh wskazówek. Poza tym jest to realny przykład, że da się wszystko. Jeśli trudno nam uwierzyć w coś czego nie widzieliśmy, to skierujmy się właśnie do tych, którzy tego dokonali.
- przyjmij zasadę, która jest moim może nie autorskim, ale sprawdzonym sposobem: rzucał nałóg z dnia na dzień, czyli mów sobie: jeszcze jeden dzień, jeszcze dziś, jeszcze jutro i tak co dzień rano sobie powtarzaj :) Uwierz mi, że działa

zadeklaruj się publicznie, że rzucasz. Na pewno będzie to dla Ciebie duża motywacja, gdy powiesz wszystkim dookoła, że rzucasz. Oczywiście prawie nikt Ci nie uwierzy i będzie marudził, że nie dasz rady. Figa z makiem! Właśnie wtedy powinieneś udowodnić wszystkim, że się mylili i Tobie właśnie się uda. Gwarantuje Ci, że większość osób skuli ogonek i nic nie powie, a Ty będziesz miał dodatkową mobilizację.

- pomyśl o korzyściach długodystansowych jakie przyniesie Ci pożegnanie się z nałogiem. Przecież chcesz być zdrowy, chcesz być szczęśliwy prawda? Czemu masz poświęcać swoje zdrowie, czas i wydawać pieniądze na coś co Ci nie służy?

- znajdź sybstytut Twojej używki. Ja np. zamiast kawy piję zieloną herbatę oraz witaminę C 1000 mg, które również dodają mi energii. Tylko musi to być rzecz, która wpływa na Ciebie dobrze. Nie zmieniaj papierosa, na e-papierosa, lecz kup np. owoc albo coś co lubisz jeść.

- nagradzaj się. Po tygodniu daj sobie nagrodę, czyli coś na co sobie nie pozwalałeś, gdy wydawałeś kupę kasy na używki, np. idź na koncert, skocz na bungee, wyjedź gdzieś.

- zrób wnikliwą analizę. Zazwyczaj palimy, pijemy kawę, pijemy alkohol bezmyślnie, tzn. nie skupiamy się dlaczego to robimy, kiedy i jak. A to są bardzo ważne wskazówki, które na pewno pomogą nam odkryć jakąś zależność, o której istnieniu nie wiedzieliśmy. Palenie gdy na coś czekamy, picie kawy zamiast jedzenia śniadania, picie, gdy nam smutno i źle - to wszystko można zmienić.


To już chyba wszystko, jeśli chodzi z mojej strony. Ja właśnie postępuję tak jak wyżej to opisałam. Na razie nie piję kawy tydzień, zobaczymy co będzie jutro, według mojej zasady, ale coś czuję, że do tego nie wrócę. Życzę Wam również sukcesów w rzucaniu nałogów. A szczególnie kobietom, bo chyba nie chcecie wyglądać tak za X lat? :)




poniedziałek, 10 listopada 2014

Blogotok, czyli takich 2 jak nas 3 to nie ma ani 1


Piszę, choć miałam to zrobić po spotkaniu blogerów. Oczywiście nie mogłam się powstrzymać :)

Ale nie bez celu. Bo my tak sobie pracujemy od kilku miesięcy, od ostatniego to nawet tak intensywnie, że kompletnie niczym innym się nie zajmujemy, a tu się okazało, tak zupełnie przypadkiem, że wyszło nam całkiem ciekawe wydarzenie dla blogerów!

Nie dość, że mamy fantastycznych gości:

Michał Szafrański - jakoszczedzacpieniadze.pl
Michał Szatiło - volantification.pl
Rafał Sobierajski - rafalsobierajski.wordpress.com
Ale Meksyk - alemeksyk.eu
Edwin Zasada - zabijgrubasa.pl

To jeszcze przyjeżdżają ludzie z różnych stron Polski, więc integracja będzie na maksa. Już ja oto zadbam, bo przygotowałam naprawdę świetne zabawy specjalnie dla Was.


Kolejna rzecz to pokaz filmu Blogersi reżyserii Jarosława Rybusa, który każdy bloger powinien znać.


A na sam koniec świetna zamknięta impreza integracyjna w klimatycznym miejscu, które dotknięte zostały przez jakże zacne palce Pani Magdy Gessler, czyli w American Home po rewolucji.

Nie powiem Wam, że mamy kosmiczny prezent, który sama z chęcią bym wygrała, ale nie mogę :( Nie powiem Wam też, że będzie super jedzonko, ścianka i tak ukochane przez Was dary losu.
Ale powiem Wam, że natrudziliśmy a przy okazji nabawiliśmy się ogromnie przy organizacji! Cała nasza święta trójca ma jeszcze kupę roboty, choć to dla nas przyjemność.


Więc teraz Wy macie już ostatnią okazję, żeby zapisać się na to kielecko-ponadregionalne wydarzenie, bo rejestracja trwa tylko do 12 listopada! Czyli do tej środy, potem już tylko ewentualnie miejsca stojące w niewielkiej ilości. Dlatego zapraszam serdecznie do rejestracji na http://blogotok.pl/, zaproście znajomych, zapiszcie się na Wydarzenie na facebook-u.




Jeżeli jesteście spoza Kielc, to nic. Mamy tani nocleg w hotelu (czytaj pięć dyszek :)  Więc co? Do zobaczenia w piątek 21 listopada o 18:00 w Kinie Moskwa! Czekam na Was z niecierpliwością!

Rejestracja i wszelkie szczegóły poniżej:
http://blogotok.pl/


piątek, 24 października 2014

Niewinne podróżnicze spotkanie, czyli o inspiracji na maksa

Fot. Łukasz Żywulski
Sala biblioteczna 10x5 metrów, piętnaście, może dwadzieścia krzeseł, trzy starsze o dekadę Panie, pracownice biblioteki i w tym wszystkim ja! Można by pomyśleć: CO JA TU ROBIĘ?! Ale nie ja :)
Już jakiś czas temu zdecydowałam, że nie będę nastawiać się na żadnego rodzaju eventy, bo rzeczywistość i tak zawsze okazuje się inna. Dlatego zajęłam miejsce i spokojnie czekałam na rozwój wydarzeń. Jakich? Już tłumaczę. Miało to być spotkanie podróżnicze z Anną Olej Kobus-dziennikarką, podróżniczką i fotografką. Pomyślałam, czemu nie, tym bardziej że ostatnio sobie wymyśliłam - jako specjalistka ds. spełniania marzeń - podróż do Australii!

Fot. Łukasz Żywulski
Zaczęło się i po dziesięciu minutach w tej małej biblioteczce w Raszynie wydarzyło się coś niesamowitego. Moja jesienna chandra odeszła jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Pani Ania z mężem Krzysztofem przenieśli nas do Namibii, opowiadając o swojej podróży. Podróży niezwykłej, bo dwu i trzyletnim dzieckiem. Brawo za odwagę i wywołanie w nas chęci zerwania się i wykupienia biletu już teraz. Z tego co później się dowiedziałam podczas rozmowy małżeństwo podróżowało już z dziećmi po pół roku od porodu. Teraz prowadzą stronę Mały podróżnik, na którym pokazują swoje podróże z dzieciakami oraz Travel Photo, gdzie zamieszczają piękne zdjęcia ze swoich wypraw. Coś niesamowitego.


Nie wiem jak Wy, ale ja czuję ogromną fascynację związaną z podróżami. Jaram się nawet gdy jadę do Krakowa, czy Gdyni, bo zawsze dzieje się coś co zabiera nas z tej nudnej prozy życia. Czuję, że urodziłam się, by podróżować, tym bardziej, że jestem zodiakalnym strzelcem. Ale koniec już wzdychania, biorę się do działania. Także w tym momencie zaapeluję: JEŻELI MACIE JAKICHKOLWIEK ZNAJOMYCH, KTÓRZY WIEDZĄ COŚ WIĘCEJ, BYLI LUB SĄ FASCYNATAMI AUSTRALII - PISZCIE: paulinapieta@papryczkapr.pl Będę wdzięczna!


Wracając do spotkania powiem tylko, że dawno nic mnie tak nie zainspirowało, nie dało takiego kopa do działania i nie wzbudziło takiej fascynacji. Nie dość, że poznałam Namibię, afrykański kraj, o którym nie wiedziałam dokładnie nic, to porozmawiałam z cudownymi ludźmi, którzy mówią prawdę o podróżach nie owijając w bawełnę i nie koloryzując, to jeszcze obejrzałam setki naprawdę cudownych zdjęć. Nie opowiem Wam o szczegółach, lecz zaproszę z ogromną przyjemnością na kolejne spotkanie z tymże małżeństwem, które odbędzie się 24 listopada o 16:00 w Bibliotece w Jaworowej. Tu macie link: Spotkanie podróżnicze Naprawdę gorąco polecam, a ja idę ogarniać moją Kangurokrainę!

piątek, 19 września 2014

Akademia Przyszłości - program, który wywołuje uśmiech na twarzach dzieci


O AKADEMII PRZYSZŁOŚCI - programie Stowarzyszenia WIOSNA słyszał już chyba każdy. Dziś porozmawiamy z koordynatorką do spraw promocji AKADEMII PRZYSZŁOŚCI - Barbarą Tomaszewską, która zdradzi kilka szczegółów na temat tej akcji.


Cześć. Na początku serdecznie dziękuję za poświęcony czas. I może od razu przejdźmy do celu naszego wywiadu, czyli kilka słów o AP :) Stowarzyszenie Wiosna jest dużą ogólnopolską organizacją pożytku publicznego, która pomaga na co dzień. AKADEMIA PRZYSZŁOŚCI to jeden z projektów, jakie są inne działania stowarzyszenia?


Stowarzyszenie WIOSNA, którego prezesem jest ksiądz Jacek Stryczek prowadzi naprawdę wielotorową działalność. Wystarczy wspomnieć o SZLACHETNEJ PACZCE, projekcie, który miał już czternaście edycji i koncentruje się na pomocy rodzinom żyjącym w niezawinionej biedzie. Prócz tego WIOSNA prowadzi działania mające na celu aktywizację zawodową absolwentów kierunków humanistycznych oraz osób po 50 roku życia. Mówiąc o AKADEMII PRZYSZŁOŚCI, czyli o programie, dla którego się dzisiaj spotykamy, nie można zapomnieć o “Kochani, będziemy mieli dziecko”, akcji, która zachęca do tego, aby narzeczeństwa wspierały dzieci, podopiecznych AKADEMII podczas swojego ślubu.


Powiedz na czym polega AKADEMIA PRZYSZŁOŚCI. Jak wywołujecie uśmiech na ustach dzieciaków? Jak wygląda cały proces pomocy? Czy dzieci same zgłaszają się do was?


AKADEMIA PRZYSZŁOŚCI jest systemem motywatorów zmiany. Wolontariusz-tutor raz w tygodniu spotyka się z dzieckiem, które ma problemy w nauce i pracuje z nim właśnie nad tym przedmiotem, który sprawia mu trudności. Nie są to jednak zwykłe korepetycje. Dlaczego? Z wielu powodów. Po pierwsze dlatego, że naszymi podopiecznymi zazwyczaj są dzieci, które zawsze słyszały, że się do niczego nie nadają, że nic z nich nie będzie. Ich poczucie własnej wartości jest na bardzo niskim poziomie. My pomagamy im je zbudować. Pokazujemy im jak wiele są warte. Rozwijamy potencjał jaki w nich drzemie. Po drugie dziecko - mały student AKADEMII PRZYSZŁOŚCI - razem ze swoim wolontariuszem uczestniczy w różnych wydarzeniach. W poprzedniej edycji podopieczni AKADEMII PRZYSZŁOŚCI w Kielcach budzili wiosnę, podczas sportowego pikniku, odwiedzili Schronisko dla Zwierząt w Dyminach. Szczególnie ciekawe i wartościowe w AKADEMII jest to, że dziecko może rozwijać się poprzez nabywanie nowych doświadczeń. 

Czy program odbywa się tylko w miastach wojewódzkich takich jak Kielce, czy w mniejszych miejscowościach też?

Program zazwyczaj odbywa się w miastach wojewódzkich. W świętokrzyskim są to Kielce. Jest jednak możliwość zapoczątkowania programu w mniejszych miejscowościach. Wystarczy wspomnieć tylko o AKADEMII PRZYSZŁOŚCI w Mysłowicach, Sanoku czy Oleśnicy. 



Jak sami dobrze wiemy nie każdy nadaje się do działalności charytatywnej. Skąd u Ciebie decyzja o zaangażowaniu się w program i od kiedy w niej uczestniczysz?

Działaniami Stowarzyszenia WIOSNA zainteresowałam się w czerwcu ubiegłego roku. Muszę przyznać, że zachwyciłam się wartościami jakimi się kierują ludzie działający w nim. “Kurcze, wreszcie coś dla mnie” - pomyślałam. Kiedy znalazłam WIOSNĘ, odnalazłam swoje miejsce. Swoją przygodę z tym stowarzyszeniem rozpoczęłam od SZLACHETNEJ PACZKI: w ubiegłym roku byłam tam liderem, w tym jestem koordynatorem regionalnym. AKADEMIA PRZYSZŁOŚCI pojawiła się w moim sercu i głowie w przerwie między kolejnymi edycjami SZLACHETNEJ PACZKI. Przyznam się- początkowo miała tylko zapełnić pustkę, jaką odczuwałam czekając na kolejną edycję PACZKI. Krótka przygoda jednak się przedłużyła. I chcę, żeby trwała i trwała! Dlaczego AKADEMIA? Bo daje mi możliwość pracy z dzieckiem, a to jest dla mnie ważne ze względu na to,że w przyszłości chcę być nauczycielem polonistą. Ważniejsze jest jednak dla mnie to, że będąc wolontariuszem AKADEMII PRZYSZŁOŚCI mogę pomóc dziecku, które ktoś spisał na straty na starcie, pokazać mu, jak wiele jest warte i przyczynić się do tego, żeby wygrywało i w szkole i w życiu. W lutym minie mój pierwszy rok w AKADEMII. Chcę do tego czasu jak najwięcej dać z siebie AKADEMII.

Jakie są plusy bycia wolontariuszem AKADEMII PRZYSZŁOŚCI i jak nim zostać? Wiem, że właśnie trwa rekrutacja tutorów, spróbuj zachęcić ludzi do dołączenia się do akcji.

Bycie wolontariuszem AKADEMII PRZYSZŁOŚCI jest niezwykłe rozwojowe. Każde spotkanie z dzieckiem jest niezwykłą przygodą, zawsze jest zaskoczeniem. Dzieci są tak nieprzewidywalne. Powiem z własnego doświadczenia - nigdy nie przypuszczałam, że będę tłumaczyć ułamki rysując boisko piłkarskie. A tu niespodzianka :) Wolontariusz AP rozwija swoją kreatywność. Na pewno olbrzymim plusem bycia częścią AKADEMII PRZYSZŁOŚCI jest to, że poznaje się wiele wspaniałych ludzi. Jestem szczęśliwa, że mogę być częścią programu w Kielcach. Poznałam wspaniałych ludzi. Te nowe znajomości są dla mnie bardzo cenne i cieszę się, że je zawarłam. Wierzę, że rozwiną się w piękne przyjaźnie.

Jaka jest rola wolontariusza w tym programie? Czy to zadanie dla każdego? Ile czasu trzeba poświęcić? Bo to też ważna sprawa w obecnej rzeczywistości.

Podstawowym zadaniem wolontariusza programu AKADEMIA PRZYSZŁOŚCI jest praca z dzieckiem. Raz w tygodniu przez jedną godzinę pracuje z dzieckiem nad jednym przedmiotem, który sprawia dziecku problem w szkole. Wolontariusz może się zaangażować również w inne działania AKADEMII. Program pozwala na uczestnictwo w różnych wydarzeniach, w poprzedniej edycji w Kielcach zorganizowaliśmy między innymi: wspominane już przeze mnie wyjście do schroniska, piknik sportowy, wyjście do Muzeum Zabawy i Zabawek czy do Urzędu Statystycznego. Ponadto uroczyste zakończenie roku pracy w AKADEMII. Wolontariat w AKADEMII PRZYSZŁOŚCI pozwala się rozwijać. Uważam, że jestem dobrym tego przykładem. Swoją przygodę z AP zaczynałam jako tutor, ale moja liderka, Sylwia, zobaczyła we mnie potencjał i zaproponowała mi - za co jej przy tej okazji serdecznie dziękuję - awans do zespołu PR-owego. I cóż. Dzisiaj jestem koordynatorem do spraw promocji. A kto dał mi szansę na ten rozwój. AKADEMIA PRZYSZŁOŚCI! Bardzo się cieszę, że mogę spełniając moją funkcję, każdego dnia przy okazji bardzo wiele się uczyć i rozwijać. 

AKADEMIA PRZYSZŁOŚCI jak najbardziej jest dla każdego - jeżeli jesteś studentem lub absolwentem do 30 roku życia i masz w sobie chęć pomagania, to nasz program jest dla Ciebie! Zamień godzinę na facebook-u na godzinę pracy z dzieckiem. WARTO!

Reasumując: co zrobić, by dołączyć do Waszego zespołu? Wiąże się to tylko z napisaniem maila czy jest to dłuższy proces rekrutacyjny?

Aby zgłosić się do zespołu AKADEMII PRZYSZŁOŚCI najpierw należy wypełnić formularz rekrutacyjny na stronie www.zostantutorem.pl. Potem z kandydatem kontaktuje się ktoś od nas. Następnym etapem jest rozmowa rekrutacyjna. To bardzo ciekawe doświadczenie. Ja swoją wspominam bardzo mile. Końcowym etapem jest szkolenie wstępne. Po takim szkoleniu następuje spotkanie z liderem, czyli osobą, która kieruje działaniami szkoły, w której jesteś wolontariuszem. Podczas tej rozmowy wybierasz dziecko, z którym będziesz pracować. I już możesz zacząć swoją piękną przygodę :)

I na koniec: Opowiedz może o najpiękniejszych lub najbardziej poruszających momentach, które wydarzyły się podczas Twojego wolontariatu. Czy są takie chwile niezapomniane do końca życia?

Cała praca w AKADEMII PRZYSZŁOŚCI jest piękna i poruszająca. Po pierwszych miesiącach mojej pracy najbardziej zapamiętałam jedną z rozmów z moimi podopiecznym. Byłam bardzo wzruszona tym, jak chłopiec bardzo się przede mną otworzył i wyznał mi, co jest dla niego ważne, trudne, dlaczego w szkole radzi sobie tak, a nie inaczej.Ta rozmowa była dla nas obojga bardzo trudna, ale bardzo ważna. Była też przełomem w naszych relacjach. Dlatego ten moment był dla mnie piękny i poruszający. Zapamiętałam też rozmowę z moją koordynator regionalną podczas szkolenia awansującego. Jej wiara w moje możliwości, w to, że poradzę sobie na stanowisku koordynatora do spraw promocji dodała mi skrzydeł. Martyna, dziekuję!

Chciałabyś coś jeszcze dodać od siebie?

AKADEMIA PRZYSZŁOŚCI w Kielcach jest niezwykła. Naprawdę. To zespół cudownych ludzi, którzy mają wspólny cel - chcą dotrzeć z pomocą do jak największej liczby dzieci, chcą sprawiać, żeby jak najwięcej dzieciaków uwierzyło w siebie i we własne możliwości. W AKADEMII PRZYSZŁOŚCI nigdy nie jesteś sam. Zawsze możesz liczyć na drugiego człowieka. To cudowne! Będąc częścią AKADEMII PRZYSZŁOŚCI w Kielcach czuję się, że jestem w odpowiednim miejscu i czasie.

O swoich doświadczeniach w Akademii Przyszłości opowiedział mi także Dariusz Kisiel - wolontariusz, który dopiero niedawno rozpoczął przygodę z AP:

Tak jak powiedziała Basia w Akademii można spotkać, niezwykle ciekawych ludzi, nawiązać nowe przyjaźnie, które często trwają dłużej niż nas pobyt w Akademii. Dodatkowo Akademia dba o nas – wolontariuszy, abyśmy stale się rozwijali. Raz na dwa miesiące, a czasem nawet częściej mamy szkolenia specjalistyczne, których tematykę sami możemy sobie wybrać. Oczywiście nic tu samo się nie robi i wszystko zależy od ludzi, którzy za tym stoją, tj. liderów, koordynatorów i tutorów to oni poświęcają swój wolny czas dzieląc go miedzy uczelnie, dom, rodzinę i znajomych. Jednym słowem my pomagamy dzieciakom, a Akademia pomaga nam. 
Dzięki akademii miałem też możliwość odwiedzić kilka ciekawych miejsc np. z okazji dnia dziecka odwiedziliśmy Pałac Prezydencki w Warszawie, gdzie spotkanie z parą prezydencką było wielką niespodzianką dla naszych podopiecznych. Mam nadzieję, że moja przygoda z Akademią przyniesie dla nas wszystkich jeszcze wiele niezapomnianych wrażeń, a zawarte tu przyjaźnie pozostaną na lata. 


Jednym słowem zapraszamy wszystkich chętnych do zgłaszania się jako wolontariusz-tutor. Miła atmosfera, cudowni ludzie i satysfakcja gwarantowana! Dziękuję serdecznie za rozmowę i życzę powodzenia w dalszych działaniach zarówno Waszych jak i całej akademii.

Rozmawiała: Paulina Pięta

środa, 17 września 2014

Pieskie życie - mój pierwszy Zlot Buldogów

Ten kto mnie zna bliżej pewnie nie uwierzy. W niedzielę miałam okazję być na Zlocie Buldożków-ja, która nie cierpię zwierząt i ich smrodu. Buldog=pies=smród=gryzienie=szczekanie. Ale! No właśnie tu się pojawia jedno ale. Buldożki to takie stworzonka (prawie jak nie psy), które nie skaczą, nie wpadają na Ciebie, nie śmierdzą (aż tak), praktycznie nie szczekają i są uosobieniem spokoju. Czyli pies idealny.

Chyba powoli się przyzwyczajam do psów, w związku z tym, że mam na co dzień jednego małego w domu. Nie oznacza to, że będę miała kiedyś psa, gdyż należę do osób, które brzydzą się wielu rzeczy, co jest jdnoznaczne z tym, że nigdy nie tknęłabym psich odchodów w celu postprzątania, bo przy okazji musiałabym posprzątać po sobie, poza tym ten zapach jest dla moich delikatnych nozdrzy nie do przyjęcia ;) Ale zaczęłam je akceptować.

Jeśli chodzi o same psiaki, to naprawdę aż się ryjek sam cieszył. Każdy inny, inny kolor sierści, inna budowa, jeden mniej zmarszczek inny zadarty nosek. Aż miło popatrzeć. Jak już wspomniałam ta ich spokojna natura mnie przekupiła, więc być może za rok zjawię się ot tak, w celach rekreacyjnych.

Organizacyjnie: Tak czy siak zlot według nie pierwsza klasa. Ogarnięte stoiska, konkursy, loteria,  prezenty dla każdego, a przede wszystkim cel charytatywny - związany z adopcją buldożków oraz pomocy schronisku. Organizatorzy się spisali na medal. Uczestnicy nie mogli narzekać. Nikt nie wyszedł z pustymi rękoma. A tymczasem nie piszę już więcej, tylko zapraszam do obejrzenia kilku zdjęć ze zlotu buldożków.













czwartek, 4 września 2014

Jak to jest przebiec 21 km? Mission possible-Półmaraton Praski.





 
Jest czwartek wieczór. W ostatnią niedzielę o tej porze spałam już jak suseł. Wszystko przez moje zwariowane pomysły. Bo czy to nie wariactwo jechać na spontanie na półmaraton? Niby zakładałam już od maja, że zaliczę oczko biegowe, ale tak się jakoś złożyło, że moje treningi po przeprowadzce do Warszawy, że tak powiem lekko się rozchwiały, rozregulowały i zmniejszyły swoją regularność.







W sumie to sama do końca nie wiedziałam czy dam radę pobiec połówkę. Ale na tydzień przed postanowiłam się zapisać. I tak się zaczęło. Dzień wcześniej miałam okazję uczestniczyć z koncercie Orkiestry Wojska Polskiego w Kielcach, więc już sama intensywność weekendu dała się we znaki.
Nie mówię już o pobudce o 4:00 rano i wyjeździe o 5:00 do stolicy, bo takie pory u mnie nie mają prawa bytu :)
Ale udało się, wstałam, wzięłam walizy i heyah!

Co jak co, ale od razu zaznaczę, że jadąca ze mną ekipa kieleckich biegaczy to najlepsza opcja jaka mogła się pojawić. Uśmiałam się do łez,  pogadaliśmy, ale przede wszystkim dostałam wiele wskazówek oraz bezcenne wsparcie.


Razem z Łukaszem K. biegliśmy pierwszy raz półmaraton, dlatego pół drogi zastanawialiśmy się co my robimy i że ładnie nam się w główkach poprzewracało. No, ale cóż: opłata zrobiona, jesteśmy na miejscu, pakiety startowe odebrane, więc nie pozostaje nic innego jak spróbować swoich sił.

Tak się zaczęło. Wystartowaliśmy! Akurat złożyło się tak, że dołączył do mnie i Łukasza mój były wykładowca, nie zdradzę nazwiska ;) I tym sposobem biegliśmy w trójkę. Potem nastąpiło małe rozdzielenie i zostałam z Łukaszem na trasie, dzięki Bogu! Bo sama nie dałabym rady, wiem o tym!

Odnośnie samego biegu: trasa do 18 km naprawdę poszła jak z płatka. Byłam w szoku, gdyż to i tak już był rekord w moim wykonaniu - poprzedni to 13 km. Więc już obrosłam w piórka ;) Ale piórka szybko zniknęły po minięciu 18 km. Tu zaczęła się prawdziwa walka. Metr za metr, zmęczenie nóg, brak wody, biegacze, którzy szli i prosta droga dawały się we znaki. To był HADRCORE przez duże HARD! Podziwiam wszystkich maratończyków, bo na razie jest to dla mnie ponadludzkie osiągnięcie. Naprawdę chylę czoła!


Jak podczas każdego wydarzenia najpiękniejsze są jednak małe historie pojedynczych osób. Nie ukrywam, że podczas biegu mówiłam, a nawet darłam się, że dam radę, że nie mogę, że mogę, że już blisko - wszystko po to, żeby się zmotywować. Mi pomagało, plus Łukasz który mógł biec szybciej, ale postanowił mi asystować do końca. Dziękuję Ci, bo cięzko byłoby zrobić to samemu :)

A propos tych moich krzyków, w momencie gdy mijam pana z wózkiem dziecięcym, gdy pan po 60stce mówi mi, że już blisko i ja młoda powinnam dać radę, gdy widzę ludzi na wózkach inwalidzkich, bądź gdy przybijam piątkę z kibicującą 3 latką, która krzyczy: BIEGNIJ! lub widzę starszą Panią z kartką: LEĆ BABKO motywacja rośnie 100%, a siła znajduje się w głębi serca. To są cudowne chwile! Właśnie takie momenty tworzą nasze życie wyjątkowym. Dziękuję, że mogłam coś takiego przeżyć.


Na koniec dodam, że nogi powoli przestają mnie boleć, choć i tak spodziewałam się większych boleści. Morał z tej przygody taki, że warto spełniać swoje marzenia, próbować pomimo obaw i iść do przodu. Za rok widzimy się na maratonie :) Pozdrawiam wszystkich cudownych biegaczy!



piątek, 29 sierpnia 2014

Co w zoo piszczy? Pierwsza fotorelacja z prawdziwego zdarzenia.

Nie będę się rozpisywać. Zebrałam się poszłam i nie żałuję. Choć zwiedzanie zajęło 3,5 h, to na pewno tam wrócę. To świetna rozrywka dla rodzin z dziećmi, ale dla młodych również, czego ja jestem przykładem. 
5 x lepsze od wyjścia na piwo, 3 x ciekawsze niż spacer po parku. 
Co ciekawe większość zwierząt udało się sfotografować z bliska. 
Jeśli chodzi o moje gusta, to najbardziej przypadł mi do gustu słoń, lwy oraz krokodyl.
Choć i tak najlepszy jest film z osłami na końcu postu. Zapraszam!



















































A to już nie z zoo, ale mnie rozśmiesza za każdym razem, gdy na nie patrzę :)



A na koniec wisienka na torcie,
walka osłów! Pierwszy raz takie coś widziałam. Zobaczcie sami: