piątek, 19 września 2014

Akademia Przyszłości - program, który wywołuje uśmiech na twarzach dzieci


O AKADEMII PRZYSZŁOŚCI - programie Stowarzyszenia WIOSNA słyszał już chyba każdy. Dziś porozmawiamy z koordynatorką do spraw promocji AKADEMII PRZYSZŁOŚCI - Barbarą Tomaszewską, która zdradzi kilka szczegółów na temat tej akcji.


Cześć. Na początku serdecznie dziękuję za poświęcony czas. I może od razu przejdźmy do celu naszego wywiadu, czyli kilka słów o AP :) Stowarzyszenie Wiosna jest dużą ogólnopolską organizacją pożytku publicznego, która pomaga na co dzień. AKADEMIA PRZYSZŁOŚCI to jeden z projektów, jakie są inne działania stowarzyszenia?


Stowarzyszenie WIOSNA, którego prezesem jest ksiądz Jacek Stryczek prowadzi naprawdę wielotorową działalność. Wystarczy wspomnieć o SZLACHETNEJ PACZCE, projekcie, który miał już czternaście edycji i koncentruje się na pomocy rodzinom żyjącym w niezawinionej biedzie. Prócz tego WIOSNA prowadzi działania mające na celu aktywizację zawodową absolwentów kierunków humanistycznych oraz osób po 50 roku życia. Mówiąc o AKADEMII PRZYSZŁOŚCI, czyli o programie, dla którego się dzisiaj spotykamy, nie można zapomnieć o “Kochani, będziemy mieli dziecko”, akcji, która zachęca do tego, aby narzeczeństwa wspierały dzieci, podopiecznych AKADEMII podczas swojego ślubu.


Powiedz na czym polega AKADEMIA PRZYSZŁOŚCI. Jak wywołujecie uśmiech na ustach dzieciaków? Jak wygląda cały proces pomocy? Czy dzieci same zgłaszają się do was?


AKADEMIA PRZYSZŁOŚCI jest systemem motywatorów zmiany. Wolontariusz-tutor raz w tygodniu spotyka się z dzieckiem, które ma problemy w nauce i pracuje z nim właśnie nad tym przedmiotem, który sprawia mu trudności. Nie są to jednak zwykłe korepetycje. Dlaczego? Z wielu powodów. Po pierwsze dlatego, że naszymi podopiecznymi zazwyczaj są dzieci, które zawsze słyszały, że się do niczego nie nadają, że nic z nich nie będzie. Ich poczucie własnej wartości jest na bardzo niskim poziomie. My pomagamy im je zbudować. Pokazujemy im jak wiele są warte. Rozwijamy potencjał jaki w nich drzemie. Po drugie dziecko - mały student AKADEMII PRZYSZŁOŚCI - razem ze swoim wolontariuszem uczestniczy w różnych wydarzeniach. W poprzedniej edycji podopieczni AKADEMII PRZYSZŁOŚCI w Kielcach budzili wiosnę, podczas sportowego pikniku, odwiedzili Schronisko dla Zwierząt w Dyminach. Szczególnie ciekawe i wartościowe w AKADEMII jest to, że dziecko może rozwijać się poprzez nabywanie nowych doświadczeń. 

Czy program odbywa się tylko w miastach wojewódzkich takich jak Kielce, czy w mniejszych miejscowościach też?

Program zazwyczaj odbywa się w miastach wojewódzkich. W świętokrzyskim są to Kielce. Jest jednak możliwość zapoczątkowania programu w mniejszych miejscowościach. Wystarczy wspomnieć tylko o AKADEMII PRZYSZŁOŚCI w Mysłowicach, Sanoku czy Oleśnicy. 



Jak sami dobrze wiemy nie każdy nadaje się do działalności charytatywnej. Skąd u Ciebie decyzja o zaangażowaniu się w program i od kiedy w niej uczestniczysz?

Działaniami Stowarzyszenia WIOSNA zainteresowałam się w czerwcu ubiegłego roku. Muszę przyznać, że zachwyciłam się wartościami jakimi się kierują ludzie działający w nim. “Kurcze, wreszcie coś dla mnie” - pomyślałam. Kiedy znalazłam WIOSNĘ, odnalazłam swoje miejsce. Swoją przygodę z tym stowarzyszeniem rozpoczęłam od SZLACHETNEJ PACZKI: w ubiegłym roku byłam tam liderem, w tym jestem koordynatorem regionalnym. AKADEMIA PRZYSZŁOŚCI pojawiła się w moim sercu i głowie w przerwie między kolejnymi edycjami SZLACHETNEJ PACZKI. Przyznam się- początkowo miała tylko zapełnić pustkę, jaką odczuwałam czekając na kolejną edycję PACZKI. Krótka przygoda jednak się przedłużyła. I chcę, żeby trwała i trwała! Dlaczego AKADEMIA? Bo daje mi możliwość pracy z dzieckiem, a to jest dla mnie ważne ze względu na to,że w przyszłości chcę być nauczycielem polonistą. Ważniejsze jest jednak dla mnie to, że będąc wolontariuszem AKADEMII PRZYSZŁOŚCI mogę pomóc dziecku, które ktoś spisał na straty na starcie, pokazać mu, jak wiele jest warte i przyczynić się do tego, żeby wygrywało i w szkole i w życiu. W lutym minie mój pierwszy rok w AKADEMII. Chcę do tego czasu jak najwięcej dać z siebie AKADEMII.

Jakie są plusy bycia wolontariuszem AKADEMII PRZYSZŁOŚCI i jak nim zostać? Wiem, że właśnie trwa rekrutacja tutorów, spróbuj zachęcić ludzi do dołączenia się do akcji.

Bycie wolontariuszem AKADEMII PRZYSZŁOŚCI jest niezwykłe rozwojowe. Każde spotkanie z dzieckiem jest niezwykłą przygodą, zawsze jest zaskoczeniem. Dzieci są tak nieprzewidywalne. Powiem z własnego doświadczenia - nigdy nie przypuszczałam, że będę tłumaczyć ułamki rysując boisko piłkarskie. A tu niespodzianka :) Wolontariusz AP rozwija swoją kreatywność. Na pewno olbrzymim plusem bycia częścią AKADEMII PRZYSZŁOŚCI jest to, że poznaje się wiele wspaniałych ludzi. Jestem szczęśliwa, że mogę być częścią programu w Kielcach. Poznałam wspaniałych ludzi. Te nowe znajomości są dla mnie bardzo cenne i cieszę się, że je zawarłam. Wierzę, że rozwiną się w piękne przyjaźnie.

Jaka jest rola wolontariusza w tym programie? Czy to zadanie dla każdego? Ile czasu trzeba poświęcić? Bo to też ważna sprawa w obecnej rzeczywistości.

Podstawowym zadaniem wolontariusza programu AKADEMIA PRZYSZŁOŚCI jest praca z dzieckiem. Raz w tygodniu przez jedną godzinę pracuje z dzieckiem nad jednym przedmiotem, który sprawia dziecku problem w szkole. Wolontariusz może się zaangażować również w inne działania AKADEMII. Program pozwala na uczestnictwo w różnych wydarzeniach, w poprzedniej edycji w Kielcach zorganizowaliśmy między innymi: wspominane już przeze mnie wyjście do schroniska, piknik sportowy, wyjście do Muzeum Zabawy i Zabawek czy do Urzędu Statystycznego. Ponadto uroczyste zakończenie roku pracy w AKADEMII. Wolontariat w AKADEMII PRZYSZŁOŚCI pozwala się rozwijać. Uważam, że jestem dobrym tego przykładem. Swoją przygodę z AP zaczynałam jako tutor, ale moja liderka, Sylwia, zobaczyła we mnie potencjał i zaproponowała mi - za co jej przy tej okazji serdecznie dziękuję - awans do zespołu PR-owego. I cóż. Dzisiaj jestem koordynatorem do spraw promocji. A kto dał mi szansę na ten rozwój. AKADEMIA PRZYSZŁOŚCI! Bardzo się cieszę, że mogę spełniając moją funkcję, każdego dnia przy okazji bardzo wiele się uczyć i rozwijać. 

AKADEMIA PRZYSZŁOŚCI jak najbardziej jest dla każdego - jeżeli jesteś studentem lub absolwentem do 30 roku życia i masz w sobie chęć pomagania, to nasz program jest dla Ciebie! Zamień godzinę na facebook-u na godzinę pracy z dzieckiem. WARTO!

Reasumując: co zrobić, by dołączyć do Waszego zespołu? Wiąże się to tylko z napisaniem maila czy jest to dłuższy proces rekrutacyjny?

Aby zgłosić się do zespołu AKADEMII PRZYSZŁOŚCI najpierw należy wypełnić formularz rekrutacyjny na stronie www.zostantutorem.pl. Potem z kandydatem kontaktuje się ktoś od nas. Następnym etapem jest rozmowa rekrutacyjna. To bardzo ciekawe doświadczenie. Ja swoją wspominam bardzo mile. Końcowym etapem jest szkolenie wstępne. Po takim szkoleniu następuje spotkanie z liderem, czyli osobą, która kieruje działaniami szkoły, w której jesteś wolontariuszem. Podczas tej rozmowy wybierasz dziecko, z którym będziesz pracować. I już możesz zacząć swoją piękną przygodę :)

I na koniec: Opowiedz może o najpiękniejszych lub najbardziej poruszających momentach, które wydarzyły się podczas Twojego wolontariatu. Czy są takie chwile niezapomniane do końca życia?

Cała praca w AKADEMII PRZYSZŁOŚCI jest piękna i poruszająca. Po pierwszych miesiącach mojej pracy najbardziej zapamiętałam jedną z rozmów z moimi podopiecznym. Byłam bardzo wzruszona tym, jak chłopiec bardzo się przede mną otworzył i wyznał mi, co jest dla niego ważne, trudne, dlaczego w szkole radzi sobie tak, a nie inaczej.Ta rozmowa była dla nas obojga bardzo trudna, ale bardzo ważna. Była też przełomem w naszych relacjach. Dlatego ten moment był dla mnie piękny i poruszający. Zapamiętałam też rozmowę z moją koordynator regionalną podczas szkolenia awansującego. Jej wiara w moje możliwości, w to, że poradzę sobie na stanowisku koordynatora do spraw promocji dodała mi skrzydeł. Martyna, dziekuję!

Chciałabyś coś jeszcze dodać od siebie?

AKADEMIA PRZYSZŁOŚCI w Kielcach jest niezwykła. Naprawdę. To zespół cudownych ludzi, którzy mają wspólny cel - chcą dotrzeć z pomocą do jak największej liczby dzieci, chcą sprawiać, żeby jak najwięcej dzieciaków uwierzyło w siebie i we własne możliwości. W AKADEMII PRZYSZŁOŚCI nigdy nie jesteś sam. Zawsze możesz liczyć na drugiego człowieka. To cudowne! Będąc częścią AKADEMII PRZYSZŁOŚCI w Kielcach czuję się, że jestem w odpowiednim miejscu i czasie.

O swoich doświadczeniach w Akademii Przyszłości opowiedział mi także Dariusz Kisiel - wolontariusz, który dopiero niedawno rozpoczął przygodę z AP:

Tak jak powiedziała Basia w Akademii można spotkać, niezwykle ciekawych ludzi, nawiązać nowe przyjaźnie, które często trwają dłużej niż nas pobyt w Akademii. Dodatkowo Akademia dba o nas – wolontariuszy, abyśmy stale się rozwijali. Raz na dwa miesiące, a czasem nawet częściej mamy szkolenia specjalistyczne, których tematykę sami możemy sobie wybrać. Oczywiście nic tu samo się nie robi i wszystko zależy od ludzi, którzy za tym stoją, tj. liderów, koordynatorów i tutorów to oni poświęcają swój wolny czas dzieląc go miedzy uczelnie, dom, rodzinę i znajomych. Jednym słowem my pomagamy dzieciakom, a Akademia pomaga nam. 
Dzięki akademii miałem też możliwość odwiedzić kilka ciekawych miejsc np. z okazji dnia dziecka odwiedziliśmy Pałac Prezydencki w Warszawie, gdzie spotkanie z parą prezydencką było wielką niespodzianką dla naszych podopiecznych. Mam nadzieję, że moja przygoda z Akademią przyniesie dla nas wszystkich jeszcze wiele niezapomnianych wrażeń, a zawarte tu przyjaźnie pozostaną na lata. 


Jednym słowem zapraszamy wszystkich chętnych do zgłaszania się jako wolontariusz-tutor. Miła atmosfera, cudowni ludzie i satysfakcja gwarantowana! Dziękuję serdecznie za rozmowę i życzę powodzenia w dalszych działaniach zarówno Waszych jak i całej akademii.

Rozmawiała: Paulina Pięta

środa, 17 września 2014

Pieskie życie - mój pierwszy Zlot Buldogów

Ten kto mnie zna bliżej pewnie nie uwierzy. W niedzielę miałam okazję być na Zlocie Buldożków-ja, która nie cierpię zwierząt i ich smrodu. Buldog=pies=smród=gryzienie=szczekanie. Ale! No właśnie tu się pojawia jedno ale. Buldożki to takie stworzonka (prawie jak nie psy), które nie skaczą, nie wpadają na Ciebie, nie śmierdzą (aż tak), praktycznie nie szczekają i są uosobieniem spokoju. Czyli pies idealny.

Chyba powoli się przyzwyczajam do psów, w związku z tym, że mam na co dzień jednego małego w domu. Nie oznacza to, że będę miała kiedyś psa, gdyż należę do osób, które brzydzą się wielu rzeczy, co jest jdnoznaczne z tym, że nigdy nie tknęłabym psich odchodów w celu postprzątania, bo przy okazji musiałabym posprzątać po sobie, poza tym ten zapach jest dla moich delikatnych nozdrzy nie do przyjęcia ;) Ale zaczęłam je akceptować.

Jeśli chodzi o same psiaki, to naprawdę aż się ryjek sam cieszył. Każdy inny, inny kolor sierści, inna budowa, jeden mniej zmarszczek inny zadarty nosek. Aż miło popatrzeć. Jak już wspomniałam ta ich spokojna natura mnie przekupiła, więc być może za rok zjawię się ot tak, w celach rekreacyjnych.

Organizacyjnie: Tak czy siak zlot według nie pierwsza klasa. Ogarnięte stoiska, konkursy, loteria,  prezenty dla każdego, a przede wszystkim cel charytatywny - związany z adopcją buldożków oraz pomocy schronisku. Organizatorzy się spisali na medal. Uczestnicy nie mogli narzekać. Nikt nie wyszedł z pustymi rękoma. A tymczasem nie piszę już więcej, tylko zapraszam do obejrzenia kilku zdjęć ze zlotu buldożków.













czwartek, 4 września 2014

Jak to jest przebiec 21 km? Mission possible-Półmaraton Praski.





 
Jest czwartek wieczór. W ostatnią niedzielę o tej porze spałam już jak suseł. Wszystko przez moje zwariowane pomysły. Bo czy to nie wariactwo jechać na spontanie na półmaraton? Niby zakładałam już od maja, że zaliczę oczko biegowe, ale tak się jakoś złożyło, że moje treningi po przeprowadzce do Warszawy, że tak powiem lekko się rozchwiały, rozregulowały i zmniejszyły swoją regularność.







W sumie to sama do końca nie wiedziałam czy dam radę pobiec połówkę. Ale na tydzień przed postanowiłam się zapisać. I tak się zaczęło. Dzień wcześniej miałam okazję uczestniczyć z koncercie Orkiestry Wojska Polskiego w Kielcach, więc już sama intensywność weekendu dała się we znaki.
Nie mówię już o pobudce o 4:00 rano i wyjeździe o 5:00 do stolicy, bo takie pory u mnie nie mają prawa bytu :)
Ale udało się, wstałam, wzięłam walizy i heyah!

Co jak co, ale od razu zaznaczę, że jadąca ze mną ekipa kieleckich biegaczy to najlepsza opcja jaka mogła się pojawić. Uśmiałam się do łez,  pogadaliśmy, ale przede wszystkim dostałam wiele wskazówek oraz bezcenne wsparcie.


Razem z Łukaszem K. biegliśmy pierwszy raz półmaraton, dlatego pół drogi zastanawialiśmy się co my robimy i że ładnie nam się w główkach poprzewracało. No, ale cóż: opłata zrobiona, jesteśmy na miejscu, pakiety startowe odebrane, więc nie pozostaje nic innego jak spróbować swoich sił.

Tak się zaczęło. Wystartowaliśmy! Akurat złożyło się tak, że dołączył do mnie i Łukasza mój były wykładowca, nie zdradzę nazwiska ;) I tym sposobem biegliśmy w trójkę. Potem nastąpiło małe rozdzielenie i zostałam z Łukaszem na trasie, dzięki Bogu! Bo sama nie dałabym rady, wiem o tym!

Odnośnie samego biegu: trasa do 18 km naprawdę poszła jak z płatka. Byłam w szoku, gdyż to i tak już był rekord w moim wykonaniu - poprzedni to 13 km. Więc już obrosłam w piórka ;) Ale piórka szybko zniknęły po minięciu 18 km. Tu zaczęła się prawdziwa walka. Metr za metr, zmęczenie nóg, brak wody, biegacze, którzy szli i prosta droga dawały się we znaki. To był HADRCORE przez duże HARD! Podziwiam wszystkich maratończyków, bo na razie jest to dla mnie ponadludzkie osiągnięcie. Naprawdę chylę czoła!


Jak podczas każdego wydarzenia najpiękniejsze są jednak małe historie pojedynczych osób. Nie ukrywam, że podczas biegu mówiłam, a nawet darłam się, że dam radę, że nie mogę, że mogę, że już blisko - wszystko po to, żeby się zmotywować. Mi pomagało, plus Łukasz który mógł biec szybciej, ale postanowił mi asystować do końca. Dziękuję Ci, bo cięzko byłoby zrobić to samemu :)

A propos tych moich krzyków, w momencie gdy mijam pana z wózkiem dziecięcym, gdy pan po 60stce mówi mi, że już blisko i ja młoda powinnam dać radę, gdy widzę ludzi na wózkach inwalidzkich, bądź gdy przybijam piątkę z kibicującą 3 latką, która krzyczy: BIEGNIJ! lub widzę starszą Panią z kartką: LEĆ BABKO motywacja rośnie 100%, a siła znajduje się w głębi serca. To są cudowne chwile! Właśnie takie momenty tworzą nasze życie wyjątkowym. Dziękuję, że mogłam coś takiego przeżyć.


Na koniec dodam, że nogi powoli przestają mnie boleć, choć i tak spodziewałam się większych boleści. Morał z tej przygody taki, że warto spełniać swoje marzenia, próbować pomimo obaw i iść do przodu. Za rok widzimy się na maratonie :) Pozdrawiam wszystkich cudownych biegaczy!