Dziś już mogę zdradzić jaki był cel mojej podróży do Gliwic. Byłam odwiedzić pewne okryte tajemnicą miejsce. Do tej pory pisałam o raczej radosnych rzeczach i długo się zastanawiałam, czy wstawić ten post, ale w życiu nie zawsze jest dobrze, nie zawsze kolorowo. A ja bardzo sobie cenię ludzi, którzy przeżyli coś więcej w życiu, a ich największym problemem nie jest wybór miejsca wakacji czy złamany paznokieć.
Co dzień 8:00 rano pobudka, poranne sprzątanie, śniadanie, odprawa. Potem bieg poranny i toaleta. To nie początek dnia w jednostce wojskowej. Gdzieś obok autostrady przy ulicy Świętego Huberta w środku lasu znajduje się ośrodek Familia dla osób uzależnionych (od narkotyków, hazardu itp.), które nie potrafiły sobie poradzić ze swoim życiem psychicznie i poddały się terapii. Tak właśnie zaczynają swoje leczenie jego mieszkańcy.
Czterdzieści osób każdego dnia próbuje zmienić swoje życie na lepsze. To wyjątkowe miejsce jest oazą dla zepsutych dusz. Panują tu czasem niezrozumiałe nawet dla mnie zasady, jest ostry regulamin, ale tak musi być. Nikt, absolutnie nikt nie ma dostępu do Internetu, nie może mieć telefonu, nie można robić zdjęć, a w telewizji lecą tylko wiadomości. Kiedyś była afera, bo ktoś zobaczyć kupon totolotka, przecież to gra od której można się łatwo uzależnić. Widzenia odbywają się tylko w 3 sobotę miesiąca, od 13:00 do 16:30. Nie można prawie nic wnieść do środka, a przekazywane rzeczy się inwigilowane. I tu nie ma przeproś, nie ma żadnych odstępstw, nikt nie jest faworyzowany i każdy przestrzega zasad.
Leczący się wykonują różnego rodzaju pracę, mogą uczestniczyć w zróżnicowanych zajęciach dodatkowych. Każdy opowiada o wszystkich uczuciach, które nim miotają, o tych dobrych i złych, o wszystkim, co siedzi im w głowie. Wszystko po to, by nauczyć się funkcjonować w społeczeństwie, zobaczyć, że życie nie jest łatwe i uciekanie do używek jest zgubne, a w życiu najważniejsi są ludzie.
Przyglądając się osobom, które tam funkcjonują zdałam sobie sprawę, że tak łatwo jest łamać zasady, ale tak trudno się rozliczyć z ich złamania przed samym sobą. Byłam świadkiem sytuacji, gdzie rodzice chcieli coś przemycić, a dziecko nie chciało tego przyjąć, nie dlatego, że ktoś zauważy, ale żeby mieć czyste sumienie, a przede wszystkim być fair wobec innych leczących się. To daje do myślenia! Tak często w normalnym życiu naruszamy zasady, łamiemy prawo, nie zwracamy uwagi na zdanie innych. W pewnym momencie było mi wstyd przed tymi ludźmi, że ludzie z zewnątrz, razem ze mną, tak się zachowują i to dzięki nim niektóre z tych osób znalazły się tam!
Jestem pełna podziwu dla wszystkich czterdziestu lokatorów Familii, którzy co dzień toczą walkę nie tylko przed sobą, ale z otoczeniem. Uważam, że to bardzo cenni ludzie, którzy próbują zmienić swoje życie na lepsze i jestem z nich dumna, że są tak silni. Trzymam mocno kciuki za każdego z osobna, by się im udało. A każdemu z Was czytających polecam wizytę w takim ośrodku, by nabrać trochę pokory, spojrzeć sobie w oczy z czystym sumieniem i przewartościować się trochę, a przede wszystkim nie narzekać, że mamy źle.
Dziękuję za możliwość odwiedzenia Familii, to niesamowicie bogate doświadczenie!
A poniżej kilka zdjęć z podróży, która trwała od 6:00 rano do 2:00 w nocy, ale bezdyskusyjnie była warta świeczki.
Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń