Na Krakowskim Kazimierzu fenomenem jest to, że chodniki są tu bardziej zakorkowane niż ulice, przynajmniej jeśli chodzi o weekendy.
Spacery, rowery i inne różne wynalazki, wszystko się kręci, miasto żyje.
Gastronomia skacze z radości.
Ale przechadzając się tak dziś w stanie nieważkości :) zauważyłam, że to miasto ma drugie tajemnicze dno. O co chodzi? O konie na betonie, a dokładnie o street art.
Pierwszym przykuwającym moją uwagę elementem był koń.
Potem poszło jak z kopyta, zaczęłam zwracać szczególną uwagę tylko i wyłącznie na te mini dzieła sztuki i kazimierski street art wciągnął mnie na maxa!
Niektóre z tych minirysunków refleksyjne, inne marketingowe jeszcze inne społeczne.
Tak czy siak myślę, że gdyby z Krakowa zdjąć warstwę budynków i zostawić te tylko te cudeńka, to mogłaby powstać całkiem sympatyczna przestrzeń designerska.
Jaki z tego morał? Czasem trzeba się zatrzymać i przyjrzeć czemuś co na pierwszy rzut oka nie jest aż tak widoczne, a wtedy dostrzeżemy prawdziwe piękno w najmniejszych rzeczach. Amen! Wystarczy tego pisania, bo sobota była wieczoropanieńska i dlatego dobranoc Wam życzę! :)
Jeszcze tylko na koniec zobaczcie jak Łódź promuje murale, rewelacja! Łódzkie murale
Jeszcze tylko na koniec zobaczcie jak Łódź promuje murale, rewelacja! Łódzkie murale
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz