Dzieje się!
(47)
Życiowo PRzemyśleniowo
(34)
Biznesy i Internety
(25)
Biegi bez naPięcia
(9)
Ciekawe miejsca
(7)
Interview
(1)
wtorek, 20 sierpnia 2013
Miss Polka 2013 od zaplecza - kolejny projekt za mną :)
piątek, 16 sierpnia 2013
Ka Ya Ki - czyli spływaj póki czas!

Głupia mina musi być! |
Dzień zaczął się o 6:00 rano po trzech godzinach snu. Ledwo żywa zastanawiałam się jak udało mi się wstać o tej godzinie. Zabrałam kilka rzeczy i wyruszyłam w drogę. Spływ rozpoczynaliśmy w Morawicy o 8:30, by ok. 15:00 w Wolicy zakończyć przygodę z kajakami. Jak się potem dowiedziałam przepłynęliśmy pięcioma kajakami w jedenaście osób (była z nami 2,5 letnia Ola) 15 km w 6,5 h z kilkoma przerwami. Jak na pierwszy raz, to chyba dobre statystyki. Ja miałam okazję płynąć z Mateuszem. Mateusz to mistrz rywalizacji, dlatego odgrywaliśmy pierwsze skrzypce i płynęliśmy przodem - tak zamaszyście wiosłowaliśmy. Samo kajakowanie to dość przyjemna rozrywka, widoki są naprawdę niesamowite, dlatego polecam każdemu serdecznie.

Dodam jeszcze, że napisanie tego posta wymagało ode mnie nie lada wysiłku, gdyż boli mnie każdy skrawek ciała od pasa w górę. Z naciskiem na zakwasy na dłoniach (nie wiedziałam, że takowe istnieją), więc wystarczy na dziś.
piątek, 9 sierpnia 2013
Z cyklu "Spotkania mojego życia", part 1 - Jacek Walkiewicz
Chyba mam cholerne szczęście, że na swojej drodze spotykam ostatnio tylu wspaniałych ludzi. Choć to raczej nie szczęście, a przyciąganie i otwarcie umysłu odgrywa tu kluczową rolę. Ale zacznę od samego początku. Otóż wykład TEDxWSB Pana Jacka Walkiewicza znalazłam przypadkiem, będąc ofiarą tzw. marketingu wirusowego. Obejrzałam, powiedziałam wow, obejrzałam jeszcze raz, powiedziałam WOW! Akurat to był dobry moment mojego życia, gdyż w mojej głowie działy się wszystkie te rzeczy, o których mój nowy mentor opowiadał. Właśnie opowiadał to ważne słowo w tym przypadku, bo Pan Jacek opowiada o swoim życiu, o swoich doświadczeniach, a nie uczy jak żyć!
Ale ciekawi Was zapewne jak się umówiłam na spotkanie z "taką sławą" ;) Przede wszystkim uwierzyłam w to, że i ja i Pan Jacek jesteśmy ludźmi - obydwoje mamy dwie ręce, dwie nogi i mózg. To na początek wystarczyło. Potem pomógł trochę blog, luz, trochę moja odwaga i poczucie wartości. Zaryzykowałam, skontaktowałam się z Panem Jackiem i gdy otrzymałam odpowiedź byłam w siódmym niebie! Bo takich maili jak moje są tysiące, ale jednak się udało. Jak się potem okazało przeszłam selekcję, choć nie wiem czemu - nie pytałam.
Potem poszło już z górki, ustaliłam termin, sprawdziłam transport i doPięłam wszystko na ostatni guzik. Po prostu! To takie łatwe wbrew pozorom:) Nie powiem, że się nie ekscytowałam, bo całą podróż patrzyłam na moich współtowarzyszy w pociągu i myślałam z uśmiechem, że jadę z misją.
Oczywiście przyjechałam dużo wcześniej, tak na wszelki wypadek, więc miałam okazję spotkać się z bardzo aktywną koleżanką, która prowadzi raczkujący, ale ambitny fanpage: Słoik w Warszawie
Potem przyszedł czas na spełnienie celu podróży. Nawet się nie denerwowałam bardzo, choć mały stresik był ze względu na to, że gadułą nie jestem, więc co tu mówić? Ale nie było czym się przejmować tak naprawdę.
W końcu udało mi się dotrzeć. Pan Jacek wygląda identycznie jak na wykładach - uśmiechnięty z lekką dumą na twarzy i pewnością wywołaną życiowym doświadczeniem. Na wstępie oczywiście zaliczyłam wtopę wylewając wodę, ale nawet się tym bardzo nie przejęłam, bo to był dobry zimny prysznic w 40 stopniowym upale :D Pan Jacek przyjął mnie bardzo miło, zasiedliśmy na ogromnych królewskich fotelach i po prostu zaczęliśmy rozmawiać.
Trochę podpytałam o początki, o umiejętność radzenia sobie z tym boom-em. Była też okazja do pośmiania się, pożartowania i dumania. Ale tym Pan Jacek wygrywa z innymi, że nie zgrywa bufona i najmądrzejszego na świecie, nie jest też zakochanym w sobie egoistą, wręcz przeciwnie. Siedzieliśmy na równi, płynęliśmy tym samym statkiem i nadal płyniemy :) Miałam okazję do opowiedzenia o sobie i widziałam, że nie było to rzucanie słów w przestrzeń, tylko budziły one zainteresowanie. Wspomniałam też o Kielcach, w których Pan Jacek nie raz był.
Trochę podpytałam o początki, o umiejętność radzenia sobie z tym boom-em. Była też okazja do pośmiania się, pożartowania i dumania. Ale tym Pan Jacek wygrywa z innymi, że nie zgrywa bufona i najmądrzejszego na świecie, nie jest też zakochanym w sobie egoistą, wręcz przeciwnie. Siedzieliśmy na równi, płynęliśmy tym samym statkiem i nadal płyniemy :) Miałam okazję do opowiedzenia o sobie i widziałam, że nie było to rzucanie słów w przestrzeń, tylko budziły one zainteresowanie. Wspomniałam też o Kielcach, w których Pan Jacek nie raz był.
Rozmowa się przedłużyła do prawie 3 godzin, więc inspiracji i ciekawostek nie brakowało. Oczywiście nie omieszkałam zakupić książki z dedykacją specjalnie dla mnie na żywo od mentora :)
Wyszłam ze spotkania od dziwo bardzo spokojna, ale szczęśliwa. Przekonałam się, że dobrze myślę, dobrze robię i mam wiele wspólnego pod względem nastawienia do życia z Jackiem Walkiewiczem. Po prostu podpisuję się pod każdym jego słowem! To było niezwykłe spotkanie pełne inspiracji, motywacji i przekonania, że można wszystko i żadne wymówki nie mają racji bytu.
Wiem, że to nie ostatnie nasze spotkanie, czuję to w kościach :) Ale nie zapeszając zostawiam przyszłość jako nieodkryte karty i życzę Wam takich wrażeń jakie ja miałam okazję przeżyć.
sobota, 3 sierpnia 2013
Tyle wygrać! Moja życiowa metamorfoza
Jestem takim samym człowiekiem jak każdy, ale zawsze miałam poczucie, że jestem stworzona, by "zmieniać świat" i mam misję do spełnienia. Nie chodzi tu stricte o rozwiązywanie wszystkich problemów świata, ale raczej o kształtowanie swojej rzeczywistości, o walkę o swoje i nie przejmowanie się opinią zazdrośników.
Wszystko zaczęło się od tego, że żyłam sobie z dnia na dzień i tak naprawdę dość dużą częścią mojej marnej egzystencji było tzw. życie nocne. Niby wszystko super - ludzie, zabawa, ubaw po pachy i tak to się toczyło. Byłam zdana sama na siebie, gdyż nikt z rodziny nie był w stanie mi pomóc, a znajomi od kieliszka są tylko znajomymi od kieliszka i im nie zależy, żeby ktoś od nich odchodził.

I tak mijały kolejne lata, a ja byłam coraz bardziej nieszczęśliwa. Niby miałam pracę, wyprowadziłam się z domu, utrzymywałam się sama, co niektórzy podziwiali znając moją sytuację. Ale dla mnie to było mało i całe szczęście. Bo właśnie ta chęć podążania do przodu i wewnętrzna motywacja pozwoliły mi zmienić moje życie. Tak jak już nie raz pisałam, człowiek musi dorosnąć do decyzji i zmienia wiele rzeczy dopiero jak są one już udręką dla niego.
Trochę opowiem o akcjach, które cały czas organizuję na coraz większą skalę. Zaczęło się od tego, że razem z przyjaciółką zorganizowałyśmy piknik charytatywny dla naszego ś. p. kolegi Rafała, który zmarł na raka. To był impuls, trzeba było pomóc. Wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że życie jest takie kruche i zdrowie jest najważniejsze.

Potem poszło już z górki, bo ludzie zobaczyli, że jestem ambitna i chce mi się. Kolejne akcje, Centrum Wolontariatu ze wspaniałym Michałem Braunem, grupa Od spodu z wariatami, własne działania, nowe znajomości i tak jakoś się to toczyło.
Ale moje życie osobiste nadal nie było szczęśliwe i udane. Życie zawodowe i towarzyskie zostało ogarnięte, otworzyłam się, przestałam żyć innymi ludźmi, robiłam dużo, ale to jeszcze nie było to czego chciałam.
Kolejnym problemem był mój wygląd. Zawsze sobie wmawiałam, że dobrze się czuję w swoim ciele, ale po rzuceniu fajek okazało się, że nie mieszczę się w połowę szafy. Rzucenie palenia dało mi kolejnego kopa, czułam, że jak się chce to można i żadne wymówki nie mają racji bytu. Po prostu chcesz, to jesteś w stanie coś zrobić i koniec! Determinacja jet najważniejsza. Więc zapisałam się na siłownię i przestałam wychodzić do rana.
Z najmłodszym braciszkiem :* |
A teraz wyglądam tak! :) |
Idę dalej do przodu! Mam jeszcze kilka marzeń (np. iść na kawę z Łukaszem Jakóbiakiem lub Jackiem Walkiewiczem, pojechać w trasę z Zakopower, wybrać się w podróż z Martyną Wojciechowską czy skoczyć ze spadochronem :D), ale z uśmiechem mogę powiedzieć, że spełnię choć jedno już niebawem! :)
To chyba tyle. Jestem szczęśliwym człowiekiem i tego też życzę Wam, abyście odnaleźli swoją drogę i nigdy się nie poddawali! Finito!
Subskrybuj:
Posty (Atom)