środa, 12 sierpnia 2015

The end of story with Ms Piętka but....

Coś się kończy, by coś się mogło zacząć. Nie będę się rozpisywać. Piętka była fajnym rozdziałem w moim życiu, takim wesołym, beztroskim. Ale postanowiłam wziąć się za profesjonalizację i nie pisać o wszystkim, czyli o niczym.

Tak też powstało moje nowe dziecko blogowe, czyli Eventualnie.com Jest ono zwieńczeniem kilkuletniej pracy, która przebiegała przez ścieżki marketingu, PR, social mediów, by trafić w końcu w to, co kocham czyli eventy.

Co tam wyczytacie? Przede wszystkim zależy mi na wyciągnięciu z eventów jak najwięcej przez każdą ze stron. Dlatego najlepiej się odnajduje w doradztwie, organizacji eventów oraz networkingu. Pośredniczę również między organizatorami, a prelegentami w nowym projekcie pt. Speakers' Direct To tylko wierzchołek góry lodowej, bo plany są bardzo ambitne, więc myślę, że warto zobaczyć co szykuję.

Dlatego jeżeli chcecie nadal śledzić moje poczynania zapraszam na fanpage Eventualnie. A Wam serdecznie dziękuję za każdą poświęconą chwilę, którą spędziliście z Ms. Piętka. Bloga nie usuwam, gdyż treści, które są na nim zawarte są dla mnie bardzo cenne. Do zobaczenia!




wtorek, 10 marca 2015

Wiosenne porządki czas zacząć - zrób to i Ty!

Od czasu do czasu mam takie chwile, gdy zwalniam, a nawet zatrzymuje się i robię porządki w swoim otoczeniu. W życiu każdego człowieka przychodzi taki moment, że powinien przystopować i wszystko przemyśleć.


Ja dusza porywcza, spontaniczna, interesująca się wieloma rzeczami muszę taki porządek robić koniecznie minimum dwa razy do roku. Zauważyłam, że mam taki natłok informacji i wszystkiego dookoła, że czasem nawet zastanawia mnie długo od czego zacząć sprzątanie.

Najważniejsze, żeby zadać sobie kilka zasadniczych pytań: po jaką cholerę robię to czy tamto? Co mi to daje? Co mi przeszkadza w życiu? Ostatnio nawet usłyszałam gdzieś, by wypisać na kartce wszystkie rzeczy które nas w sobie i innych denerwują i zmieniać je, albo próbować zaakceptować. Ale zacznijmy od początku.


Jak ja robię porządki? 

1. Przede wszystkim zaczynam od drobnych rzeczy, czyli opróżniam swoje półki z tzw. klamotami. Jak się pewnie domyślacie połowa idzie w odstawkę. Niestety ja mam to do siebie, że jestem kolekcjonerką różnych rzeczy. Trzymam wszystkie pamiętniki, breloczki, muszelki, długopisy (czasem wypisane ;) Wiele ma wartość sentymentalną, niektóre z nich to najzwyklejsze śmieci. Jak rozpoznać jedne od drugich? Zadaję sobie pytanie: czy jak będę miała dziecko, zasiądę z nim przed skrzyneczką ze skarbami, to czy z danym gadżetem będzie się wiązała jakaś historia?? W tym momencie zapala się lampeczka i większość drobiazgów ląduje w koszu.


2. Kolejnym punktem programu jest wykasowanie niepotrzebnych numerów telefonów. Przeglądam skrzynkę i pozbywam się numerów, przy których nie mam pojęcia kim są dane osoby albo wiem, że ten kontakt był jednorazowy i już nigdy się nie przyda. Czasem to ludzie z blablacara, których już więcej nie zobaczę, czasem jakaś stara przychodnia, albo osoba, która nagle przestaje mówić cześć na ulicy, bo tacy też się zdarzają (wielcy znajomi z fejsa).

3. Potem przychodzi czas na szafę. Szczególnie gdy zmienia się sezon i można już wiele zimowych ubrań schować na dno, a niepotrzebne oddać znajomym lub wybrać się na Swap Party. Najlepszą zasadą pomagającą w opróżnieniu szafy jest założenie, a raczej niezałożenie czegoś przez rok. Jeżeli nie nosiliście czegoś przez jeden sezon, to albo to jest niemodne, ale dziwnym trafem zmieniło rozmiar ;) albo czujecie się w tym po prostu źle, a żal Wam się tego pozbyć.


4. Teraz punkt kulminacyjny, który zajmuje najwięcej czasu: czystki w Internecie. Tu możemy podzielić proces czyszczenia na dwa rodzaje: maile i społecznościówki.
Jeśli chodzi o maile, to zastanówcie się po co Wam tyle subskrypcji? Niektóre z nich są już zdeaktualizowane, niektóre zupełnie Wam nieprzydatne. Ja tak miałam z zakupami zniżkowymi. Tylko raz zrobiłam takie zakupy, które zakończyły się fiaskiem, więc po co mi codzienne lub cotygodniowe newslettery? Przecież i tak z nich nie korzystam.
A na koniec wisienka na torcie, czyli skupisko wszelkiego zamieszania - kanały społecznościowe ;) żebyście wiedzieli jaki to jest śmietnik informacji! Oczywiście jest bardzo dużo wartościowych treści, ale trzeba ten cały misz masz przepuścić przez ogromne sito. Do tego stosujemy różnego rodzaju narzędzia, choć niektóre rzeczy trzeba niestety zrobić ręcznie. Na przykład: nie obserwuj znajomego tego i tego :)
Podam Wam moje statystyki odrzutowe:
169 osób mniej obserwuje na Google+
10 osób, których posty mnie zasypywały i nie obserwuję ich na facebook-u
30 grup na facebook-u, w których mam wyłączone powiadomienia
30 profili na Tweeterze, które przestałam oberwować itp. itd.


Podsumowując porządek robię od początku lutego - to nie takie proste jak się wydaje. Ale czuję się jak nowonarodzona :) Polecam każdemu kto zaczyna się gubić w natłoku informacji, bądź po prostu tak jak ja lubi mieć wszystko poukładane po swojemu. I życzę powodzenia oczywiście :) Dajcie znać jak było!

piątek, 6 lutego 2015

Wiara czyni cuda - o starcie w konkursie Blog Roku

Już raz tak było, jakieś 5 lat temu. Startowałam wtedy w konkursie Stypendium z wyboru, zebrałam wtedy ponad tysiąc głosów, ale nie udało się dostać do finału. Chyba się stęskniłam za tego typu rywalizacją, bo postanowiłam w tym roku wystartować w konkursie Blog Roku 2014 organizowanym przez Onet.

To nie było takie widzimisię, bo nie uważam się za dużą wpływową blogerkę, ale organizatorzy postanowili wyjść na przeciw potrzebom takich blogerów jak ja tworząc kategorię Tekst Roku. Pomyślałam, że tu jest jakiś cień nadziei. Uważam, że moje teksty są dość wartościowe: albo Was bawią, albo informują o czymś lub dają do myślenia. Więc czemu nie.

Tak się zaczęło. Ruszyła machina. Od 2 do 10 lutego odbywa się głosowanie sms-owe, w który zostanie wyłonionych 30 tekstów z ponad 300 zgłoszonych. Ja się zabrałam trochę późno za poinformowanie moich znajomych o głosowaniu, bo we wtorek, ale sama nie mogę uwierzyć w efekty, zaraz o tym.

Ale najpierw chciałam Wam wyjaśnić ile takie głosowanie kosztuje czasu i stresów. To nie jest tak pięknie, że masz bloga, każdy Cię kocha, ubóstwia i wystarczy wstawić grafikę, a każdy z Twoich znajomych od razu biegnie po telefon. Nic nie przychodzi tak łatwo. To wyścigi tak jak w sklepach z ubraniami. Nie wystarczy, że postawisz manekina i każdy wejdzie. Jest to po prostu rywalizacja, która spędza sen z powiek. Trzeba się postarać i wybić spośród tych trzystu innych blogerów.


Dlatego bądźcie wyrozumiali jeżeli widzicie natłok informacji od ludzi biorących udział  konkursie, ale naprawdę jest o co walczyć i każdemu zależy na tym, by zdobyć jak najwięcej głosów.

A że Piętka to uparta bestia, to wzięłam się za zachęcanie do głosowania pełną parą. Nie odpuszczę choćby nie wiem co :) Mam cel i chcę go osiągnąć. Muszę się pochwalić, że do tej pory jest rewelacyjnie, bo znalazłam się w pierwszej dziesiątce. Jest to wielkie wyróżnienie, ale oczywiście nie ma co osiadać na laurach, gdyż głosowanie smsowe trwa do wtorku 10 lutego.


Czemu aż tak chcę przejść do finału? Jest kilka powodów ku temu:

- chcę pokazać, że takie konkursy może wygrać każdy, nie tylko wielcy blogujący tego świata - wystarczy trochę determinacji
- dostarczam sobie endorfin - wczoraj wieczorem poszłam spać z nadzieją, że będę dziś miała ponad 50 głosów i tak się stało. Nawet nie wiecie jakiego to daje kopa do dalszych starań
- dawno nie byłam na żadnej wycieczce (a taka jest nagroda)
- tytuł na tekst roku zmotywuje mnie do oferowania Was jeszcze bardziej wartościowych treści
- udowadniam sobie, że potrafię wiele z pomocą innych
- chcę pokazać, że wiarą i ciężką pracą można zdziałać cuda
- a na koniec szukam mężą, postanowiłam kreatywnie podejść do tematu ;) Szczegóły zobaczcie na wydarzeniu: Biegaczka szuka męża


Tekst, który bierze udział w konkursie to opowieść o tym jak pokonałam swoje słabości i przebiegłam półmaraton: 21 km Piętki Teraz wszystko zależy od Was, dlatego już nawet nie proszę, a BŁAGAM o smski, jeżeli tekst Wam się podoba :)

Zasady:

- z jednego numeru można wysłać tylko jednego sms-a, dlatego wyślij sms o treści T11268 na numer 7122 i poproś znajomych o to samo

- jeden sms kosztuje 1,23 zł, gwarantuje, że grosza więcej od Was nie wezmą

- głosowanie trwa do 10 lutego

- za każdego sms przebiegnę jeden kilometr, a co! :)

DZIĘKUJĘ Z GÓRY!

Powiem Wam w tajemnicy, że dostałam się do finałowej trzydziestki - czekam na dalszy rozwój akcji :)

poniedziałek, 26 stycznia 2015

See bloggers - infografika z podsumowaniem

Dziś bez rozpisywania. Wróciłam wczoraj o 1:00 w nocy do domu, więc zamieszczam infografikę. Miłego oglądania i żałujcie, że Was nie było w Gdyni na spotkaniu blogerów See Bloggers.

środa, 21 stycznia 2015

Drugie urodziny bloga. Podsumowanie & plan for the future

Minęły właśnie dwa lata od momentu gdy podzieliłam się z Wami moim pierwszym tekstem. Aż go zacytuję: No to zaczynamy! Powiem szczerze, że czytając go teraz mogę z czystym sumieniem potwierdzić jego prawdziwość i uniwersalność, bo mój blog nadal mówi o tych samych rzeczach. Nic się nie zmieniło przez dwa lata, może poza jakością tekstów, które wydają mi się coraz lepsze.

Co mi dało prowadzenie bloga?

Plusy:

1. Cudownych ludzi, których poznałam dzięki blogowaniu i bieganiu również. Nie będę się rozpisywać, bo zajęło by mi to pół roku. Oni wiedzą o kogo chodzi :)



2. Nowe zlecenia i akcje, które przychodzą same. Było ich równie dużo jak ilość wszystkich postów, które napisałam. Od akcji charytatywnych zbierania pluszaków, pieniążków czy zakrętek po organizację wyborów miss, spotkania dla blogerów czy flash mobów, czy pomocy przy półmaratonie, przez pisanie artykułów, wystąpienia w panelach, prowadzenie warsztatów, po próby realizacji książki o eventach. Tu z ręką na sercu mogę powiedzieć, że prowadzenie bloga odkrywa przed nami wiele nowych dróg, a przede wszystkim daje nowe możliwości rozwoju za co jestem ogromnie wdzięczna.



3. I trzecia najważniejsza sprawa: Blog sprawił, że mogę być sobą. Może to brzmi absurdalnie, ale naprawdę przez działania, które były wynikiem prowadzenia bloga nabrałam ogromnej pewności siebie. Przyzwyczaiłam ludzi do tego i nie mam żadnych zahamowań, czy też ograniczeń, z którymi kiedyś się zmagałam. Wyzbyłam się ze swojego życia rad typu: "to wypada, tak by należało, tego nie można". Nie przejmuję się opinią ludzi, jestem po prostu sobą :)


4. Dzięki swojej działalności zdobyłam również odznaczenie dla kobiety aktywnej od Pani Beaty Oczkowicz, której chyba nie muszę przedstawiać. Jest to dla mnie największe wyróżnienie, więcej mi do szczęścia nie potrzeba.




Minusy:

Nie myślcie, że pisanie bloga to same plusy. Są też niemiłe sprawy z nimi związane.
1. Brak anonimowości, która czasem męczy - tzn. odzywają się ludzi, którzy Cię znają, a Ty nie masz pojęcia kim są. Zarywają Cię Turkowie, piszą byłe kolegów itp.
2. Znajomi zarzucają Ci, że się nie odzywasz, że się zmieniłaś. Lecz ja wychodzę z założenia, że powinni to zrozumieć i trzeba być wyrozumiałym. Bo ja nigdy nikomu takich rzeczy nie zarzucam i uważam, że zrozumienie jet złotą cechą.
3. Wyrzuty sumienia, że poprzez natłok obowiązków, które paradoksalnie przyniósł mi blog, nie mam możliwości pisania częściej niż raz czy dwa w miesiącu.
4. Ogrom pracy, który trzeba włożyć w prowadzenie bloga. To naprawdę nie jest tylko napisanie tekstu i tyle. Ale nie przekonacie się o tym, dopóki nie spróbujecie.
Cała reszta, to już tylko przyjemności.


Trochę statystyk

Przez dwa lata napisałam równo sto tekstów. Niedawno wprowadziłam na bloga kategorie. Jedną zakładką, która istnieje od początku była: Co Piętka może zrobić dla Ciebie - wtedy pojawiało się wiele próśb: udostępnij, załatw, pomóż.

Potem przemyślałam to sobie, że jeśli ja coś mogę dać, to czemu ktoś nie miałby mi w czymś pomóc i wstawiłam zakładkę Co Ty możesz zrobić dla Piętki. Wtedy liczba próśb zdastycznie zmalała :) I dobrze, bo obudziły się osoby, które wykorzystywały moją dobroć.

W niedługim czasie postanowiłam, że podzielę się z Wami wartościowymi blogami i odwdzięczę się osobom, które umieściły mnie na swoich blogach i tak powstała zakładka BBS, czyli Blogi Bliskie Sercu. Są tam blogi, które czytam i osoby, które pomogły mi, są moimi przyjaciółmi blogowymi, robimy coś razem bądź działają w sposób, który bardzo mi odpowiada.


Jakie mam plany na przyszłość?

1. Wpisy na pewno nie będą się pojawiać częściej, gdy pracy jest coraz więcej, a ja poważnie myślę o otworzeniu drugiego bloga, który nie będzie już tak dziennikowy i osobisty. Chciałabym pisać o różnego rodzaju eventach, na których bywam, po to by podnosić ich jakość. Ale więcej informacji już niebawem, nie będę zdradzać szczegółów. Teraz jak się pochwaliłam, już nie ma odwrotu.

2. Poza tym planuję zmienić pracę na związaną z moją branżą, czyli eventy, marketing, PR, social media. Dlaczego? Bo to kocham i chcę zdobyć doświadczenie w pracy agencyjnej w stolicy. Jeszcze nie miałam tej przyjemności. Także jeśli chcecie pomóc odezwijcie się na paulinapietaa@gmail.com

3. W tym roku przebiegnę maraton, dlatego trenuję intensywnie trzy razy w tygodniu. W związku z tym prawdopodobnie rozwinę projekt DobRUNoc - bieganie nocą w Warszawie. Będzie większa motywacja.



4. Mam zamiar podróżować tak jak do tej pory, ale już trochę dalej - poza granice naszego pięknego kraju. Moim celem jest Australia, ale dostałam zaproszenia również do Szkocji, Irlandii, Hiszpanii i nie zamierzam na tym zakończyć. Także na pewno zobaczycie trochę zdjęć i relacji z moich szalonych wycieczek - zawsze z jakimiś przygodami.



5. Wzięłam się ostro za gotowanie. Co dwa dni powstaje jakaś nowa potrawa, więc zapewne nie omieszkam się pochwalić osiągnięciami w kuchni, bo to naprawdę duża frajda dla mnie




6. Pozostanę sobą, tak jak do tej pory :)


Podziękowania

Podziękowania, bez zbędnego biadolenia, należą się po prostu Wam, za to, że jesteście ze mną! Dziękuję z całego serca i życzę Wam, żebyście mogli się rozwijać tak jak ja albo jeszcze bardziej i mieli satysfakcję z tego co robicie.

wtorek, 6 stycznia 2015

Ale siara! Czyli wSpanialy weekend w Solcu Zdrój

UWAGA! Relacja zawiera treści przeznaczone dla ludzi o mocnych nerwach. Występują tu zdjęcia w strojach kąpielowych oraz bez makijażu. Jeśli nie jesteś pewien, że to wytrzymasz opuść stronę ;)


Nie wiem czy kiedyś robiliście płukankę gardła wodą z solą? Nienawidziłam tego w dzieciństwie. Czemu o tym mówię? Bo tak właśnie, a chyba jeszcze gorzej smakuje woda siarczkowa, której miałam okazję spróbować w malowniczej mieścinie Solec Zdrój. Co to była za wycieczka!

Znalazłam się tam w sumie zupełnie spontanicznie na zaproszenie Justyny (tej rudej ze zdjęć), bo do końca nie wiedziałam czy wyrobię się z przygotowaniami. Kilka godzin wcześniej wróciłam z Sylwestra z Krakowa, niegotowa na wyjazd, niewyspana i niepewna czy wszystko wzięłam. Ale rano wstałam, zebrałam się w pół godziny i fruuuuu na dworzec. Wyścig z czasem tym razem rozegrał się na moją korzyść. I bardzo dobrze, bo było warto.

Ale po kolei. Po intensywnym sylwestrze Solec Zdrój to idealne miejsce, żeby zregenerować siły i zrelaksować się na maksa. Nocowaliśmy w gospodarstwie agroturystycznym "U Henryka" gdzie cudowna Pani Basia, która jest chyba najbardziej urokliwą i bezpośrednią kobietą jaką poznałam w życiu, ugościła nas swoimi specjałami kulinarnymi.

Od razu po konsumpcji postanowiliśmy nie marnować ani jednej chwili, więc wybraliśmy się od razu na Baseny Mineralne. Szczerze pierwsze co pomyślałam przyjeżdżając tu to, że stracę majątek. Na szczęście się myliłam, koszty są trochę większe niż na standardowym basenie, więc można śmiało korzystać z dobrodziejstw.

Moje zadowolenie nie znało granic. Baseny, sauny, beczki, kąpiele w siarce, jacuzzi, rury i miliony bąbelków to coś dla mnie. Atrakcji jest jeszcze więcej, ale nie będę wszystkich opisywać. Pojedźcie i zaznajcie tego na własnej skórze. My spędziliśmy dwa dni na basenach, gdzie oczywiście jako osoba, która musi wszystkiego spróbować wylałam na siebie kubeł zimnej wody. Nie odważyłam się tylko wejść do beczki z lodowatą wodą. Podsumowując karnet na 2,5 godziny, to wystarczająca inwestycja, by wypocząć, spróbować wszystkich atrakcji i wymoczyć się konkretnie m. in. w basenie, który ma największe stężenie siarki w Europie. Podobno maks. 20 minut można siedzieć w nim.



Ale poza basenami termalnymi odwiedziliśmy jeszcze kilka miejsc w tej malowniczej miejscowości. Mieliśmy okazję zobaczyć kolejne gospodarstwo, tym razem zajmujące się hodowlą koni. Ja osobiście uwielbiam te zwierzęta, więc dla mnie była to nie lada frajda. Niestety warunki pogodowe nie pozwoliły nam na jazdę, więc pokarmiłyśmy konie oraz poprzytulałyśmy się do nich :)








Oczywiście właściciel hodowli zdobył wiele nagród w różnego rodzaju konkursach dzięki swoim czworonożnym pupilom. Widać, że to prawdziwy pasjonat, choć codzienna praca przy takiej ilości zwierząt na pewno jest ciężka i żmudna. 
Zrobiliśmy również spacer po okolicy. Miałam okazję spróbować słynnej wody siarczkowej, tak jak mówiłam jest okropna, nie polecam, nawet mimo właściwości leczniczych. Kolejnym punktem był spacer po lesie, gdzie dwa razy spotkaliśmy sarny, a raz nawet udało nam się uchwycić je na zdjęciu. W mieście tego nie ma, więc cieszyliśmy się jak dzieci.

Wieczorem postanowiliśmy odwiedzić pobliski klub. Jakie było moje zaskoczenie, gdy zamiast wiejskiej dyskoteki zobaczyłam klub w pałacu z prawdziwego zdarzenia. Kieleccy dje, znajomi barmani z Kielc - kto by się spodziewał. Wszyscy w koszulach, elegancko ubrani. Byłam totalnie zaskoczona. Kulturka większa niż w niejednym miejskim klubie.


Weekend się kończył, a ja musiałam wracać do Warszawy. Udało mi się nawet znaleźć blablacara bezpośrednio do domu, więc to nie taki koniec świata jak mi się wydawało. Podsumowując, jeżeli chcecie tanim kosztem spędzić aktywnie czas, to zachęcam serdecznie do odwiedzenia Solca Zdrój. A poniżej obejrzyjcie zdjęcia z naszego pobytu i oceńcie sami czy dobrze się bawiliśmy.

Ice bucket challenge? Nie, uzupełnianie bojlera ;)
Bez makijażu też się da, choć niektóre Panie nie potrafiły





Po włożeniu piętki Piętka zrezygnowała, brrrr!









Słoneczny patrol




Urocza Pani Basia w czarnym
















Ładne zdjęcia autorstwa Andrzeja Wróblewskiego. Te brzydsze, jak zwykle mojego ;)