czwartek, 28 lutego 2013

Projekt "Szpilki w biznesie", czyli o ścieżce zawodowej wg Piętki

Jak określili organizatorzy: Projekt „Szpilki w biznesie” jest skierowany do młodych kobiet, które są na początku swej kariery zawodowej jak i do tych, które nadal szukają swojej ścieżki kariery."
Trochę tu nie pasuję, bo taka młoda to już nie jestem i swoją ścieżkę kariery tez mam już obraną. Ale chyba jestem uzależniona od takich właśnie spotkań. Dlaczego? To niesamowite jak człowiek się wzbogaca słuchając opowieści i porad innych. 
Dziś w kameralnym gronie i pięknym otoczeniu kawiarni Tiffany spotkaliśmy się (nie tylko panie, panowie też byli - mam nadzieję, że nie w szpilkach ;), by wysłuchać trzech konkretnych kobiet, które tak naprawdę opowiedziały o tym jak się dorobiły, jak się dorabiają i jakie zadowolenie im to przynosi. Jako pierwsza wypowiedziała się Anitka, której poczynania znam i obserwuję od czasów jej pierwszego barcampu. Widziałam całą tę drogę, wszystkie jej działania i to jak dojrzewała do decyzji o otworzeniu własnej działalności. Miło widzieć jak ktoś dąży do swoich celów skutecznie, ale zawsze należy odnosić to co się usłyszy do swojej osoby, bo właśnie taki jest sens uczestnictwa w szkoleniach, by wyciągnąć to co dla Ciebie najważniejsze. Słucham Anity po raz kolejny i zawsze przytakuję głową, bo odkąd jestem świadoma swojej ścieżki, wiem dokładnie o czym mówi i utożsamiam się prawie z każdym słowem :) Koniec cukrowania ;) 
Kolejna wypowiedziała się Patrycja Jarząb - właścicielką SPORTALM i Elisabetta Franchi Celyn. Z Panią Patrycją łączy mnie jedna cecha: do wszystkiego doszła sama, tak jak ja typowa Zosią Samosią. I na koniec Magdalena Brojewska, najmłodsza z Pań, która okazała się bardzo energiczną i motywującą kobietką :) Wielkie brawa dla każdej z osobna za to, że chcą się dzielić swoją wiedzą i motywować innych. A teraz trochę o mojej perpektywie dotyczącej szkoleń.
Takie spotkania jak "Szpilki w biznesie" mają w sobie jakąś magię. Pamiętam jak kilka lat temu stwierdziłam, że trzeba by coś zacząć robić ze swoim życiem. Opowiem Wam o tym innym razem, dziś tylko moje obserwacje i odczucia po latach szkoleń. 
Otóż gdy zaczęłam uczęszczać na różnego rodzaju spotkania przypatrywałam się trochę z zazdrością i niedowierzaniem tym wszystkim wykładowcom, prelegentom i ludziom biznesu. Byli tacy mądrzy, pewni siebie, to co robili było takie nieosiągalne i abstrakcyjne, że marzenia o aktywności ich pokroju były jak sen.... I tak ze spotkania na spotkanie, z konferencji na konferencję i nagle wszystko się zaczęło się układać w całość, jak puzzle. To co było nierealne nagle staje się marzeniem, potem celem, a potem nie wiadomo jak wyznacza się konkretne zadania do realizacji tych celów. Maszynka samoistnie się napędza. 
Teraz jestem w pełni świadoma kobietą, która wie "co z czym się je". Przychodząc na takie spotkania widzę jaką wiedzę posiadłam i tak naprawdę przychodzę, by dostać kopa energetyczno - motywacyjnego, bo to co mówią prelegenci jest już dla mnie jasne i zrozumiałe, ja już miałam okazję tego spróbować :) Dziś patrząc na te wszystkie młode osoby, które uczestniczą w spotkaniach i zadają pytania widzę siebie sprzed kilku lat i życzę Wam, byście chłonęły wiedzę jak gąbki oraz wykorzystywały ją w życiu na swoją miarę oraz by w Kielcach takich spotkań było jak najwięcej. Dużo sukcesów!

wtorek, 26 lutego 2013

Pozytywizm, czyli oklaski za odważne oświadczyny


Tak, to prawdziwa czterolistna koniczyna, znalazła ją moja koleżanka ze studiów idąc na przystanek, tym razem ja mogłam ją tylko udokumentować na zdjęciu :)  Niby nic, ale kiedy ostatnio taką znalazłeś? 
 O co chodzi? Proste jak drut, wiele osób nie wierzy, że znajdzie takie małe cudeńko i podświadomie taki stan rzeczy wywołują. Ja znalazłam już dwa razy, bo na całe szczęście należę do tzw. pozytywistów (taka moja terminologia dla osób pozytywnie pokręconych). 
A więc pozytywista to osoba, która:
- kocha życie
- cały dzień myśli co by tu zrobić
- ma bałagan, nad którym panuje :)
- myśli kreatywnie
- ma otwarty umysł
- nie marudzi
- pragnie podbić świat
- ma szalone pomysły
etc, etc.
Dobrze wiecie o co mi chodzi. I tu przejdę do kwintesencji. Dzisiejsza prasówka wywołała uśmiech na mojej twarzy, co zdarza się sporadycznie, a sprawa jest prosta i życiowa. A więc pewien pozytywista oświadczył się swojej lubej w autobusie grając na gitarze i śpiewając! Wyobraźcie sobie jakie było jej zaskoczenie. Wielkie gratulacje za pomysłowość, ode mnie masz kochany
10 pkt.
Życzę Wam odwagi, by nie bać się żyć!!!! Miłego dnia ode mnie i dużo pozytywistów na swojej drodze.

poniedziałek, 25 lutego 2013

Teoria ma o facetach

Właśnie wróciłam z pracy i naszła mnie pewna refleksja na temat płci przeciwnej, otóż dziś o samcach będzie oda. 
Dla mnie najważniejszym facetem na świecie jest mój brat! Szalony 8 latek z niestwierdzonym ADHD :) Tak, mały blondynek bez kilku zębów na przedzie, mądrzejszy od całego świata. Moje oczko w głowie, najchętniej wzięłabym, go do siebie, ale niestety nie jest to możliwe jak na razie...
W każdym bądź razie do czego zmierzam? Otóż dziś krótko na temat rzekę, czyli stosunki - nie fizyczne (wiem, że sex jest teraz chwytem number one, ale nie) - ale stosunki w ogóle między kobietą i mężczyzną. 
Po latach obserwacji dochodzę! (y y) do wniosku, że nie znajdę faceta dla siebie. Z kilku względów:
po pierwsze primo: nie szukam! Po prostu! Facet nie jest moim celem, bo moje życie jest możliwe bez niego (pewnie teraz 90% osób, które to czyta przybiłoby mi baranka w ścianę ;). Po prostu nie rozumiem latania, biegania, szukania na siłę a najbardziej nie rozumiem narzekania, że - przytoczę: "życie jest beznadziejne, bo nie mam faceta". Bez komentarza, po prostu trzeba być bardzo niedowartościowanym, żeby do życia NIEZBĘDNA nam była druga osoba. Oczywiście nie chcę się wypowiadać skrajnie, bo fajnie mieć kogoś, ale bez spiny!
2. po drugie przyzwyczaiłam się do takiego stanu rzeczy i nie walczę, bo mi to nie potrzebne,
3. i najważniejsza kwestia: ja chcę mieć faceta, nieważne jak będzie wyglądał, może grzebać w nosie w autobusie lub robić siarę w sklepie, albo ubierać się na bazarze, który musi mnie motywować!!!! Nie ja jego, tylko on mnie! Kilka lat temu miałam trochę inne wyznaczniki "miłości", ale z wiekiem człowiek mądrzeje, czy też głupieje, ale w mądry sposób :) Na całe szczęście!
Także wiem, że jestem wybredna, niedobra, zła Piętka i perfekcyjna Pani domu ani kurczak domowy to nie są moje ulubione stwierdzenia, ale po prostu jeszcze się taki nie urodził coby Piętce dogodził! :D
Dobranoc kochani!

niedziela, 24 lutego 2013

Niesamowicie motywująca opowieść pewnego profesora!

Zapraszam do obejrzenia świetnego wykładu Jacka Walkiewicza  pt: "Pełna moc możliwości".
Prawie się popłakałam, naprawdę. Uwielbiam takich wielkich ludzi, nie będę Wam więcej pisać, po prostu musicie to obejrzeć. Bo w końcu ludzie sukcesu dzielą się wiedzą :)

ZAINWESTUJ W SIEBIE: Poznaj pełną moc możliwości!

sobota, 23 lutego 2013

Mistrzyni dyktanda, niemistrzyni szkiełka!

Tak, dobrze, niby zawsze miałam piątki z dyktand i czułam smykałkę do bezbłędnego pisania, ale ostatnio przeszłam sama siebie. Dlaczego? Piętka postanowiła spróbować swoich sił podczas Świętokrzyskiego Dyktanda :) Niby nic, ale tak naprawdę wypadałoby coś powtórzyć. Ja jednak z chronicznego braku czasu oraz chęci wypróbowania swoich wrodzonych zdolności w tej materii postanowiłam iść "na żywca". Podsumowując wyszło mi całkiem dobrze, bo ostatnie poczynania z ortografią w moim przypadku miały miejsce jakieś 10 lat temu.... Tak więc 4 błędy w tym tekście: Tekst dyktanda, to nie taki zły wynik, tym bardziej, że połowy słów na uszy nie słyszałam. Wychodząc pomyślałam sobie nawet: "Piętka good job!" i właśnie wtedy stało się to! Na moje nieszczęście dorwała mnie Pani z ntv na "kilka słów do mikrofonu"..... :/ Jednym zdaniem: pożal się Panie Boże. Mam nadzieję, że poprawię Wam humor moim przypałem roku, aczkolwiek go nie zdradzę. Brudną robotę zostawię Wam, sami go odszukajcie w filmiku i jeżeli chcecie skopać leżącego możecie go wpisać w komentarzu (przyjmę to na klatę). Więc jeśli uda Wam się odgadnąć jaka gafę zaliczyłam uśmiejecie się po pachy, ja pękłam ze śmiechu. Ale podobno dystans do siebie, to dobra sprawa, więc przekazuję to i nie wstydzę się wpadki spowodowanej problemami z wystąpieniami przed kamerą :) Spaliłam buraka dwa razy, ale to po prostu stres, jak widać po krzywym licu i wyłupiastych oczkach hehe (ja to ta, która zaczyna od 1:40 :) Wypowiedź Piętki
Morał z tego taki, że jak nie lubisz występować przed kamerą lub szkiełko nie lubi Ciebie, to po prostu tego nie rób i basta! Więc poczytacie mnie jeszcze nieraz, ale od kamery od tej pory stronię! Miłego oglądania życzy zdystansowana, joł!

wtorek, 19 lutego 2013

Kasa to nie problem - trzy złote sposoby na zdobycie środków na firmę

Dziś o temacie, który siedzi mi z tyłu głowy od jakiś 2 lat, ale to jeszcze nie czas na mnie :) Otóż zdobycie środków na otworzenie czy prowadzenie własnej ciasnej działalności to pestka, wystarczy się rozejrzeć. Przedstawię Wam trzy programy, które przychodzą mi pierwsze na myśl ot tak, ale jest tego jak grzybów po deszczu. 

1. Kielecki Park Technologiczny - "Najlepszy pomysł na biznes" dla studentów oraz absolwentów do roku po ukończeniu studiów. Zobacz na stronie organizatora:

2. Niezastąpiony PARP, który zrobił cuda dla gospodarki polskiej w ostatnich latach, tu program „Wspieranie działalności gospodarczej w dziedzinie gospodarki elektronicznej”, nabór wniosków do 1 marca. Zobacz na stronie organizatora:

3. Czy nawet zwykły Miejski Urząd Pracy krzyczy do bezrobotnych: "Rozdajemy kasę!" w programie "Biznes na miarę". Wnioski składamy 19, 20 i 21 lutego. Zobacz na stronie organizatora:

Dobra a teraz pigułka wiedzy na temat kasiory na działalność i rozwój firmy. Uwaga, uwaga! Attention please: Wszystkie dofinansowania w świętokrzyskim:

Że tak powiem: DA SIĘ!!??? DA SIĘ!!!! Teraz tylko unikatowy pomysł i heyah :) I niech mi ktoś powie, że założyłby firmę, ale nie ma środków, to zbiję na kwaśne jabłko! ;)

poniedziałek, 18 lutego 2013

Wartość czasu na Facebooku - kampania godna polecenia


Dziś krótko chciałam Wam przedstawić w jaki sposób można kreatywnie wykorzystać największego pożeracza czasu, jakim jest facebook. W łatwy sposób kampania uświadamia ile czasu spędzamy na fejsbukowaniu i co ważne przelicza te cenne minuty a czasem godziny na pieniążki, które można potem wpłacić jako darowiznę dla organizacji zajmującej się tzw. Wioskami Dziecięcymi. Wielkie gratulacje za kreatywność i tylko trzymać kciuki za działalność stowarzyszenia!!! :D 

Warto pomagać, ja na przykład jutro wybieram się do dentysty i potrzebuję towarzysza co by mnie trzymał za rączkę przed i po :) Ktoś chętny????



Ahoj!

niedziela, 17 lutego 2013

"Ogonek", czyli dziedzictwo po PRL - u wciąż aktualne

Kostek w Ale kwasach podpierdziela mi tematy ;) Staruszkowie w kolejce


Do tego wpisu zainspirowała mnie kolejka w przychodni, której unikam jak ognia, ale coż - czasem trzeba.

„Im wcześniej będę, tym szybciej wejdę” - to zakorzenione w nas błędne myślenie stwarza nie byle jaki problem – problem kolejki, którą kiedyś nazywano „ogonkiem”- najbardziej uporczywym dziedzictwem PRL – u.
Najlepszy obraz paradoksu tego zjawiska ukazuje błaha kolejka do przychodni, która to jest czynna od godziny na przykład ósmej, lecz tłum nadgorliwych koczuje już godzinę przed otwarciem. Pytanie po co? Dla zasady, żeby nie być ostatnim! Nieistotny jest fakt, iż zjawienie się ludzi dziesięć minut przed godziną otwarcia miałby zbawienne skutki w postaci tej samej liczby osób czekających a zaoszczędzonego czasu, na którego brak każdy tak narzeka. A czekać musimy praktycznie wszędzie, przykłady same cisną się na usta: banki, urzędy, sklepy, dziekanaty, biura etc.
Najgorsi w kolejkach są tak zwani „egocentryczni śmiałkowie”, którzy przychodzą tylko o coś spytać lub zajmą tylko minutkę i wchodzą bez kolejki. Natura ludzka stworzyła takie hieny, by zatruwali życie pozostałej części społeczeństwa. A o ile łatwiejsze i spokojniejsze byłoby życie bez flustracji, jaka się z tym wiążę.
Paradoksem jest to, że człowiek istota myśląca potrafi napisać oprogramowanie do różnorodnych aplikacji, zbudować samolot,wynaleźć nowy lek lecz w zderzeniu ze zwykłą kolejką jakby nagle każdy traci rozum. Czy to przyzwyczajenie, czy ludzka głupota? Trudno stwierdzić, ale faktem jest, że kolejki były, są i będą nam towarzyszyć zawsze i każda potrafi zaskoczyć swoim nieprzewidzianym przebiegiem. The End! Finito! Znów się wyplułam :)

sobota, 16 lutego 2013

Mistrzyni papierka - P. Hania ze spożywczaka


Ludzie są fenomenalni :D Dziś obiektem moich westchnień będzie niejaka Pani Hania (sama ją tak nazwałam, gdyż nie było mi dane poznać jej imienia). Pani Hania pracuje w sklepie spożywczo - monopolowym na Ślichowicach. Na pewno zastanawia Was co w Pani Hani jest nadzwyczajnego. A jest! Wspomnę tylko, że kiedyś byłam w powyższym sklepie z kolegą, który uświadomił mnie, że ta oto istota obsługuje klientów od kilkunastu dobrych lat! I już tu chylę czoła dla Pani Hani, która dzielnie znosi zachciewajki różnych typów, gdyż wiem co to znaczy praca z klientem. Jestem godna podziwu dla osób, które są w posiadaniu cnoty, jaką jest cierpliwość, bo ja jej zdecydowanie nie mam. Ale nie to jest fenomenem pani ekspedientki, kobiety ze złotym usposobieniem. 

Otóż P. Hania każdy produkt, dosłownie każdy, który nie ma stałej formy opakowania w postaci słoika, twardego pudełka, czy kartonu PAKUJE W PAPIER! Przysięgam Wam, że wszystko! Od wędlin i serów, które są zrozumiałe po np. pudełko ze śledziami, które zamieszczam Wam jako dowód, co jest dla mnie zupełną abstrakcją. Nie wiem skąd taki nawyk, może to pozostałość po latach 90 tych, gdzie pakowało się wszystko w papier, bo nie było w co? A może to jakiś rytuał, który jest dla Pani Hani gwarancją zapewnienia ochrony pakowanego towaru?? Szczerze nie wiem, ale kiedyś zwróciłam jej uwagę, że wystarczy siateczka na 5 plasterków wędliny, które zakupiłam i które mają do przemierzenia jakieś 300 m do domu, w jej oczach zobaczyłam coś w rodzaju przerażenia! Więc zaczęłam się tłumaczyć, że nie trzeba, że mam 30 metrów do domu, że szkoda papieru, nawet posunęłam się do chwytu, że mój kosz jest za mały żeby przyjąć taką ilość papieru. Udało mi się przekonać P. Hanię, ale smutek na jej twarzy był niewarty całej walki. Od tamtej pory nie mówię już nic, niech sobie pakuje w ten papier, już wolę rwać go potem na strzępki, by nie zapychał kosza, niż znów zobaczyć tę pamiętną minę pełną smutku i goryczy... Dlatego też zachęcam do odwiedzenia sklepu i doznania tej jakości obsługi klienta. Bo poza pakowaniem w papier, Pani Hania jest nader przyjemną i sympatyczną osobą, która doradzi w każdej kwestii, odradzi gdy coś jest nieświeże czy poleci coś dobrego, więc zapraszam na zakupy. 
Podsumowując naszła mnie jedna myśl: P. H. chyba źle wybrała zawód. Ja na jej miejscu zajęłabym się pakowaniem prezentów, gwarantuję, że na tym polu odniosłaby sukces! :D


A teraz zaprezentuję rytuał pakowania śledzia by P. Hania. Punkt 1:


Punkt 2:


Punkt 3:


 Punkt 4:



 Konsumpcja:

Smacznego!

czwartek, 14 lutego 2013

To nie jest wpis o Walentynkach, nie wcale i w ogóle ;)


Myśl dnia: Odkryłam fenomen Walentynek! Dlaczego? Już tłumaczę. Jak każdy chyba zauważył celebrowanie Dnia Zakochanych zostało pogrupowane na dwa obozy: tych co je obchodzą i tych, którzy go nie obchodzą. 
Ja do tej pory należałam do tej drugiej grupy. Po prostu rzygać mi się chciało jak widziałam te wszystkie serduszka, zakochane pary i róże rozdawane w centrach handlowych. 14 luty był jak dzień za karę. Ale w tym roku chyba  bardzo zmieniłam podejście do pewnych spraw. Przede wszystkim nabrałam dużo dystansu do siebie i otaczającego mnie świata. Oczywiście nadal jestem nerwusem :), ale jeżeli sprawa nie dotyka mnie w sposób bezpośredni, to czym tu się do cholery przejmować. To bardzo zdrowe podejście jest jak błogosławieństwo dla układu nerwowego. Dlatego też Dzień Św. Walentego w tym roku postanowiłam potraktować jako miły sympatyczny czas, który bezpośrednio mnie nie dotyczy, ale już nie jest tak dobijający i nie smutny. Nie mam ochoty zrzędzić, marudzić i słuchać jakie to wszystko jest beznadziejne. Nie wkurzam się na cały świat, że nie mam nikogo, bo to tylko mój wybór, nie płaczę, że nie dostanę róży, bo przecież nikt nie jest do tego zobligowany, by mi ją kupować. A nawet jeśli będę ją chciała dostać to pójdę sobie do galerii albo odwiedzę znajomą kwiaciarnię hehe. 
W każdym bądź razie życzę Wam byście się pozbyli tych gorzkim stereotypów i świętowali po swojemu ten sympatyczny dzień, bez żalu, płaczu i nerwów, albo go po prostu olali. Bo to taki sam dzień jak: lejek, prima aprilis, tłusty czwartek itp. choć dzielący społeczeństwo jak żadne inne święto....nie wiadomo dlaczego.
P. S. Zawsze w sumie możecie powiedzieć: KOCHAM SIEBIE! tak jak ja :) I tym optymistycznym akcentem pragnę życzyć Wam Wesołych Walentynek! 

środa, 13 lutego 2013

Ot niespodzianka! Widok na autobusy z okna pracy + przystankowicze




No to świetnie! FANTASTICO! Ale niespodziewajkę mi przygotowali na dziś! Autobusy w Centrum, a raczej przy Centrum (parkingu Centrum), tego się najstarsi Kielczanie nie spodziewali. Wszystko zaczęło się tak:
Pewnego pięknego dnia podczas codziennego przeglądania prasy natknęłam się na artykuł dotyczący nowych tras autobusów, które rzekomo miały przejeżdżać przez Rynek. Ok, wszystko super, nawet się ucieszyłam. Pomyślałam nie będzie trzeba chodzić na IX Wieków, wsiadam pod pracą i heyaaaa do domu. Dla wyjaśnień: pracuję w szkole tańca, która ma siedzibę w p. Centrum, w żargonie młodzieżowym po prostu parking :) 




Ale to chyba byłoby za piękne..... Dzisiejsze wieści załamały mnie kompletnie. Trzy linie będą jeździć tuż przed moimi oczami z intensywnością co 20 minut. Będę Wam machać z pracy, więc spotted MPK będzie miał duże wzięcie ;)
Żarty żartami, ale nie wiem czy mam wymieniać wady nowej linii autobusów czy ostrzeżenia i zakazy dla mieszkańców Kielc :) Najlepiej to i to. A więc:

1. przystanek ma się znajdować między Urzędem a Parkingiem, hmmmmmm w bliżej nieokreślonym miejscu, czyli na całej długości:/ Co gorsza przystankowicze, jak to stwierdzili pomysłodawcy, będę mogli w czasie deszczu schować się pod dachem parkingu. Jak będzie? Pasażerowie z racji tego, że wejście do szkoły jest na rogu Leśnej i Urzędu Miasta, zrobią sobie poczekalnie na czerwonej kanapie, zakupując w dostępnym automacie kawkę, herbatkę  czy  nawet zupę grzybową i spędzając czas oczekiwania na autobus w ciepłej wygodnej, szkole. Tak będzie, daję sobie rękę uciąć!

2. WC za free! Już teraz często zdarzają się ciężkie przypadki. Wchodzi koleś i bez pytania, bez dzień dobry wbija się do łazienki, co lepsze wychodzi jak gdyby nigdy nic, ani dziękuję, ani do widzenia, ani pocałuj mnie.... Złapałabym za łeb i o ścianę!!!! A teraz jak zaczną tu przebywać przystankowicze, to już w ogóle Sodoma i Gomora, zrobi się WC za free! Chyba trzeba będzie zamontować kartę do łazienki.....
Jestem załamana! Nikt nie zwrócił na nas uwagi. Ale myśląc pozytywnie mam nadzieję, że Kielczanie okażą się kulturalni, wychowani oraz skromni i zapamiętają sobie iż:


1. darmowa toaleta znajduje się na Rynku za kwiaciarniami, zapraszam serdecznie
2. ludzie chcą w spokoju pracować ze swoimi klientami a nie przystankowiczami :)
3. informacja turystyczna, miejska czy jak tam zwał znajduje się na Pl. Artystów
4. szkoła tańca to nie dworzec.
Mam również nadzieję, że nie będę musiała wywieszać kartki z napisem: ZAKAZ WSTĘPU PRZYSTANKOWICZOM! :p
To chyba na tyle flustracji, miałam pisać pozytywnie, ale dziś wyjątek. Musiałam to gdzieś wypluć. Lepiej mi :D
Dziękuję, do usłyszenia!

poniedziałek, 11 lutego 2013

Szybka riposta kieleckiego underground - u :)

Nie minął jeden dzień, a tu proszę: Gacek - Niedokładnie
To będzie nowa gwiazda, zobaczycie. Zawsze miałam zmysł łowcy talentów, czasem odnajdywałam w sobie nawet cechy wróżki, a raczej czarownicy przewidującej przyszłość sa sa sa. Tak czy siak, dziś się rozpisywać nie będę, chillout przy muzyczce bez pisania. Jouuuu!

niedziela, 10 lutego 2013

Kielecka scena hip hopowa - szacun dla Was!

Dzień dobry bardzo. Cóż za dzień, wstać samoczynnie po 5 godzinach snu i nie móc już usnąć - bezcenne, za wszystko inne mastercadem! Ale nie o tym będzie mowa. Tematem dnia jest kielecki hip hop! Tak, tak. Ten temat trzeba poruszyć właśnie teraz, po piątkowym występie na Festiwalu "Na zdrowie" w Poodrze artystów kieleckiej sceny hip hopowej. 

Po pierwsze żałuję, że dopiero teraz zainteresowałam się tą "dziedziną", bo to co Ci młodzi ludzie pokazali jest przzzeeeeepozytywną dawką energii i pasji, która w nich drzemie. 

Ale wróćmy do korzeni: Należałam do tej części społeczeństwa, która z rapem była za pan brat (tak wtedy się mówiło RAP:),  ponieważ jako 15 - latka słuchałam WWO, Paktofoniki, Pei, Pihu, Tede, Brx, Liroya itp. itd. Potem to wszystko uciekło przyćmione komerchą, ale zawsze GDZIEŚ TAM funkcjonowało w moim otoczeniu, bo hh to dla mnie muzyka prawdziwa. Dopiero przez ostatnie dwa lata powróciłam intensywnie do tematu, puściłam z walizkami muzę z radia i znalazłam swoje podwórko. Jeżeli o mnie chodzi, to jestem wielką fanką trzech polskich artystów: 
Pezeta
Kajmana i Sokoła. Czyli PKS hehe.
Dlaczego?? Bo ciężką pracą spełnili swoje marzenia, a ponadto robią dobrą muzę - motywującą, nieagresywną, mądrą, z życiowym przesłaniem, pokazującą, że warto walczyć i zmuszającą do refleksji. Docenić trzeba również fakt, że na początku mieli pod górkę, ale się nie poddali!, a teraz są ikonami polskiego dobrego rapu, przynajmniej dla mnie. Przekazują mądrość, a nie głupotę. Ogromny szacun dla nich i oby tworzyli jak najdłużej.


Przejdźmy jednak na ziemię kielecką, do tych, którzy właśnie zaczynają albo tworzą "po cichu" nie dla rozgłosu, tylko dla siebie i garstki odbiorców. Otóż wiem o Kajmanie, Brx, nawet o ulubionym DTP :) Ale szczerze mówiąc jak spojrzałam na listę wykonawców, którzy mieli wystąpić na festiwalu "Na zdrowie", to poznałam tylko KPW (Kielecki Punkt Widzenia), który zauroczył mnie swoim kawałkiem "Ck witaaa" (potrafiłam przez ostatni miesiąc słuchać tego co dzień po 30 razy:) O pozostałych nie miałam pojęcia! Szczerze to spodziewałam się kilku osób i drętwych wykonań do ściany. Co lepsze za cholerę nie spodziewałam się dużej publiki. Nic bardziej mylnego na szczęście! Miałam mega pozytywny zaskok :D Sala była pełna już po 19:00!!!! 
Koncerty trwały i trwały i każdy następny wchodzący na scenę artysta trzymał poziom i dawał z siebie wszystko. Trudno było się nie pobujać. Nie wiem czy zadziałała pasja, entuzjazm, publika czy jeszcze coś, ale to były świetnie spędzone 4 h. Co do artystów to większość opiera swoją działalność promo na facebook - u, mają jakiś prywatny kanał na youtubie, a co poniektórzy załapali się do underground 24, który sprawuje piecze nad kielecką sceną hip hopową.
Ale moją uwagę przykuł jeden, jak to sam powiedział "małolat". O kogo chodzi? Mówią na niego Gacek, coś koło 20 lat, widać, że młody. Ale co ważne chłopak ma taki głos, że według mnie powinien zrobić ogromną karierę. Poza tym świetne podkłady, na które nie wiem jak Wy, ale ja zwracam dużą uwagę. Zaśpiewał ze 3 numery (bardzo dobre wg mnie) i po wszystkim powiedział, że nigdy nie grał poza Kielcami, ale to był jeden z jego lepszych koncertów. Od razu po powrocie zaczęłam szukać. I co?? Znalazłam tylko jego prywatny profil na fb, na youtubie jeden kawałek, (który Wam zamieszczam, żebyście mogli posłuchać tego talentu), nawet wujek google nic nie pokazał, a szkoda, szkoda, że tak jest. Dlatego życzę chłopakowi jak najlepiej, dobrego menedżera muzycznego i wielkiej publiki - ZAWSZE! 
Jeżeli mam polecać to wybierzcie się kiedyś na koncert kieleckiego hip hop - u, nawet jeśli nie jesteście fanami tego stylu, sprawdźcie co w trawie gra, a nie pożałujecie na pewno! Na koniec dodam, że pocieszające jest, iż kielecka młodzież wie, słucha i wspiera takich Gacków, ważne by starszyzna się zainteresowała i również wspomogła młodzież od  czasu do czasu :) I tym refleksyjnym akcentem kończę tematykę kieleckiej sceny hh, tyle w tym temacie. Mnie widzicie we wtorek w UltraViolecie na BRX i Kajmanie. Serwus!



Gacek - Otwieram drzwi

piątek, 8 lutego 2013

Studiowanie? Wg Piętki to CLK - Czekanie, Latanie i Kombinowanie


PLANETA: Uczelnia

CZAS: Sesja
ZADANIE: Zaliczyć
NARZĘDZIA: Cierpliwość, spryt, wyższa kombinatoryka, spokój za wszelką cenę!



O co kaman?? A o studiowaniu tym razem!

Ale zacznę od tematyki DOJAZD:
Jakaż to sprawiedliwość uczelniana? Nie dość, że zbudowali most (czyli jakąś tam drogę na Cedzynę) i tym samym dojazd do uczelni UJK łaskawymi środkami komunikacji miejskiej zajmuje w cholender czasu, to jeszcze minięcie owego mostu i dojście do uczelni nie trwa 3 minuty jak wcześniej, tylko 10. Dlatego nie rozumiem wykładowców, którzy mają czelność krzywić się na widok zmachanego wpadającego do sali z wystawionym jęzorem studenta. 
Sprawa jest jeszcze bardziej skomplikowana, gdyż nikt nie pomyślał o zsynchronizowaniu autobusów z początkiem zajęć, bo niby po co?? Przecież student ma być i nikogo to nie obchodzi. Niech wstanie godzinę wcześniej, a co! Nieszczęsna 13stka, która wypchana jest często po brzegi ziejącymi jeszcze alko żakami ledwo dojeżdża, by brać ta mogła rozpocząć swój 2 kilometrowy maraton na uczelnię. Oczywiście jak mi wiadomo wybudowany most nie może służyć jako droga autobusów do podjechania pod samą uczelnię, gdyż w budowie nie uwzględniono faktu, że można by ułatwić życie biednym studentom podjeżdżając bliżej i most jest po prostu za wąski! Za wąski, rozumiecie??!! Że tak przeklnę: w pale się nie mieści!!!! Ale koniec irytacji dojazdem, gdyż i tak narzekanie mostu nie poszerzy :) 



Do rzeczy. Teraz czas na:

SYNDROM CLK (Czekanie, Latanie, Kombinowanie)


Już tłumaczę: Wiecie na ile przedmiotów uczyłam się w tym roku do zaliczenia bądź egzaminu?? Na dwa! To i tak zawyżam średnią, gdyż 3/4 mojej grupy ma przepisane piątki z ćwiczeń, na które wystarczy uczęszczać bądź liczy na ściągnięcie od tych wyuczonych 25% (patrz: kombinowanie). To pierwsza forma zaliczenia, KOMBINATORYKA!

A wiecie ile musiałam się wyczekać godzin, żeby zaliczyć 1/2 ocen????!!!! Jakieś 2 dni, 48 h, 2880 minut, czyli 172800 sekund! Ale ocena jest za tzw. free! To druga umiejętność studentów: CZEKANIE, do którego jakże cenny jest zestaw antynerwicowy w postaci meliski!

I w końcu ostatnia zmora studenta: LATANIE. Student niczym Ikar próbuje, lata, spada, chodzi itp. Tu nie ma przeproś, szczególnie jeśli podpadniesz. Znam takich, którzy zapraszali na jednodniową wycieczkę do Warszawy w celu zaliczenia przedmiotu (miło z ich strony, czyż nie są kochani??). I tu również mamy ciekawe wytłumaczenie jednej z Pań z administracji: "Nie macie WF, to trzeba kondycję w inny sposób ćwiczyć." I bądź tu zdrowy, ehhhh. 
Dlatego studencie drogi, tzn. 25% uczących się studentów, dajcie sobie spokój i posłuchajcie rady starszej koleżanki z 5 roku i nie uczcie się, zastosujcie po prostu powyższe porady :)

To tyle, chyba się ze mną zgodzicie??? Najważniejsze, że już po sesji i z głowy! Dlatego idem na Festiwal "Na zdrowie" świętować! Powodzenia poprawkowiczom!

A na koniec miła grafika podsumowująca:

środa, 6 lutego 2013

Festiwal charytatywny „Na zdrowie” dla Pawła Zaręby

Coraz bliżej weekendu. Tym razem zorganizowaliśmy wspólnymi siłami pomoc dla Pawła Zaręby. Przyjrzyjcie się sami :) Festiwal charytatywny „Na zdrowie” dla Pawła Zaręby

"Drogówka" i "Sęp" - pierwsza opinia Piętki!


Mimo, że rzadko chodzę do kina, to chciałabym się wyrazić w temacie dwóch ostatnich pozycji polskiej kinematografii. Coś mi się wydaje, że polskie kino rośnie w siłę! Oby następni reżyserzy poszli tą drogą.....

Oczywiście filmy, które obejrzałam i polecam serdecznie to:
1. Drogówka - tu zostałam miło zaskoczona, gdyż i tak zachęcający trailer ma niewiele wspólnego z tym co się w filmie działo. Otóż zwykły przeciętny obywatel taki jak ja spodziewał się skupienia akcji na pracy drogówki, która owszem miała miejsce, ale fabuła filmu dotyczyła hhhmmmmm jakby to nazwać innej wkrętki :) Z jednej strony cały główny wątek, co najgorsze był możliwy do przełożenia na polską rzeczywistość i z tego akurat nie ma co się śmiać. Może więcej nie będę zdradzać, sami obejrzyjcie. Aczkolwiek szanownemu Smarzowskiemu należą się ogromne gratulacje.


2. Sęp - jeżeli chodzi o ten film to pierwsza uwaga jaka przychodzi mi na myśl dotyczy roli głównego bohatera, którą wg mnie powinien zagrać ulubiony Marcinek Dorociński. Nawet teraz łapę się na tym, że przypominając sobie o filmie widzę w głównej roli P. Marcina :) Druga sprawa to taka, że był to film polski, ale nie z tym typowym polskim schematycznym podejściem, on był wyrwany z tej polskiej siatki słabego kina. Mam wrażenie, że reżyser ruszył daleko naprzód. Przede wszystkim zwrot akcji, jaki następuje pod koniec oraz rozwiązanie są zupełnie zaskakujące, a co najważniejsze skłaniające do refleksji. Wychodząc z kina już słyszałam dyskusje wyrażające poglądy o sensie zakończenia filmu. I właśnie tak powinno zachęcam również osoby, które nie lubują się na co dzień w kinie, bo to jest jednak film godny polecenia. Rękę mogę sobie dać uciąć, że większości się spodoba. 


A po ostatnie pojadę troszkę reklamą :) Ja byłam na ENEMEF - ie i jestem bardzo zadowolona:
kilka nowości, niskie koszty (kilkanaście zł), cała noc z popcornem i colą! I jeszcze Mr Vintage'a jakże ostatnio słynnego można spotkać hehe.




Dobrze, chyba pora spać, bo już się ziazi robi :) Niech moc będzie ze mną rano....

wtorek, 5 lutego 2013

Beyonce na Orange Warsaw Festival

Jak napisałam w tytule Beyonce przyjeżdża do Polski!!!! Ta Beyonce, ta najlepsza Beyonce, prawdziwa, z krwi i kości w końcu u nas!!! Nie dowierzam :) Jedziemy tam i pokażemy jak się Kielce bawią!

Szybka akcja oczywiście już gotowa, kto się pisze zapraszam na fb: 

Dobranoc! W sumie to i tak nie usnę z ekscytacji :) Ale chociaż spróbuję. Jedna owca, dwie owce, makarena!!!! ;)

poniedziałek, 4 lutego 2013

Coś co tygryski lubią naj....

Heja, heja kochani!

Stwierdzam, że jednak jestem baaaardzo silną psychicznie osobą, ciężko mnie zagiąć i dużo potrafię znieść. O co chodzi? Właśnie moja współlokatorka, która kłamała mnie pół roku wyprowadza się z mieszkania!!!! Nie dała rady żyć w milczeniu i ukryciu. YYeaaaaahhh! Cóż za szczęśliwy dzień :) Nie będę się rozpisywać, ale ona myśli, że nie odzywam się do niej przez chłopaka. Nie rozumie, że chodzi o kłamstwo i brak lojalności. Ale tak to już jest jak ktoś ma egocentryczne, ograniczone horyzonty i nie posiada jakichkolwiek wartości w swoim "słowniku" (czyt. mózgu). Z takimi osobami kategorycznie się nie zadawajcie, bo żadnych korzyści i tak z tego dla Was nie ma :)


Dobra, koniec o głupotach. Chciałam Wam tylko pokazać mega zabawny popieprzony zupełnie filmik, dzięki któremu uśmiałam się do łez, a moja przepona łącznie z mięśniami brzucha są nadwyrężone do granic możliwości. Koń Rafał przy niej wymięka!!! UWAGA! Oglądacie na własną odpowiedzialność.
Oto on. Tadam!

Zostawić dziewczynę samą w domu


niedziela, 3 lutego 2013

No to zaczynamy!!!!



Cześć wszystkim!!!!

Nie wiem jak rozpocząć, gdyż tysiące myśli krąży po mojej głowie. Ale powiem Wam może na początek co zamierzam tu osiągnąć. Otóż będę tu wyrażać swoje opinie na różnorakie tematy oraz wstawiać wiele nowinek z zakresu:
1. co się dzieje ciekawego i nieciekawego w Kielcach


2. projekty oraz wydarzenia, które udaje mi się sukcesywnie organizować,

3. a jak się nic nie będzie działo, to będę Wam truć co siedzi mi w głowie, tzn. co tam biegający chomiczek myśli, bo on wcale nie próżnuje,

4. wstawię Wam wiele porad motywacyjnych, "pozytywistycznych" - dotyczących nastawienia do życia i rozwoju osobistego, gdyż sama od lat stosuję i interesuję się tą tematyką.


Krótko o mnie: 
Jeżeli macie zamian MARUDZIĆ (mam uczulenie na to słowo), to zamilczcie, przynajmniej u mnie na blogu. Gdyż to ma być mój blog i jak Ci się nie podoba, to mnie ten fakt nic nie obchodzi (nie musisz odwiedzać) :P
Ponadto przyjmuję konstruktywną, sensowną i uargumentowaną odpowiednio krytykę. A jak będą, to na pochwały też znajdę małe podwórko :)




To chyba na tyle, jak na razie oczywiście.

Bardzo się cieszę, że w końcu założyłam bloga, ponieważ wierciło mnie to już od dłłłłuugiego czasu.


Ahoj!!!!