Głupia mina musi być! |
Dzień zaczął się o 6:00 rano po trzech godzinach snu. Ledwo żywa zastanawiałam się jak udało mi się wstać o tej godzinie. Zabrałam kilka rzeczy i wyruszyłam w drogę. Spływ rozpoczynaliśmy w Morawicy o 8:30, by ok. 15:00 w Wolicy zakończyć przygodę z kajakami. Jak się potem dowiedziałam przepłynęliśmy pięcioma kajakami w jedenaście osób (była z nami 2,5 letnia Ola) 15 km w 6,5 h z kilkoma przerwami. Jak na pierwszy raz, to chyba dobre statystyki. Ja miałam okazję płynąć z Mateuszem. Mateusz to mistrz rywalizacji, dlatego odgrywaliśmy pierwsze skrzypce i płynęliśmy przodem - tak zamaszyście wiosłowaliśmy. Samo kajakowanie to dość przyjemna rozrywka, widoki są naprawdę niesamowite, dlatego polecam każdemu serdecznie.
Ale nie o kilometry i osiągi się rozchodzi, jak zawsze w teorii pozytywizmu Piętki chodzi o ludzi. Ekipa znajomych Madzi, którą miałam okazję spotkać już nie pierwszy raz, to młodzi ludzie z energią, pomysłami i ogromnym humorem. Przede wszystkim nie są sektą, są otwarci na nowe znajomości, więc nie "pocałowałam klamki" na wejściu. Bardzo sobie cenię ludzi, którzy mają dystans i potrafią zadbać o nowych przybyszy. Każdy ma swoje miejsce, odgrywa swoją rolę w grupie i świetnie przy tym funkcjonuje. Podsumowując jesteście świetnymi ludźmi i chwała Wam za to! Obiecałam Krzyśkowi (chłopakowi Magdy), że wspomnę o nim jako duszy towarzystwa zabawiającej team, a więc tadam! Krzyśku - jesteś bohaterem na moim blogu ;)
Dodam jeszcze, że napisanie tego posta wymagało ode mnie nie lada wysiłku, gdyż boli mnie każdy skrawek ciała od pasa w górę. Z naciskiem na zakwasy na dłoniach (nie wiedziałam, że takowe istnieją), więc wystarczy na dziś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz