piątek, 16 sierpnia 2013

Ka Ya Ki - czyli spływaj póki czas!

Od 17:00 do 7:30 tyle trwał mój sen wywołany niezwykłą wyprawą. Wczoraj jedna z moich atomówek ;) Magda wyciągnęła mnie na spływ kajakami. Z racji tego, że uwielbiam próbować nowych rzeczy i podejmować wyzwania zgodziłam się. Trochę nie za bardzo wiedziałam na co się porywam, bo nie przygotowałam się odpowiednio. Poza wodą, waflami ryżowymi, okularami przeciwsłonecznymi i antykomarem :) nie miałam praktycznie nic, ale jak się okazało mój ekwipunek wystarczył do survivalowego spływu.

Głupia mina musi być!

Dzień zaczął się o 6:00 rano po trzech godzinach snu. Ledwo żywa zastanawiałam się jak udało mi się wstać o tej godzinie. Zabrałam kilka rzeczy i wyruszyłam w drogę. Spływ rozpoczynaliśmy w Morawicy o 8:30, by ok. 15:00 w Wolicy zakończyć przygodę z kajakami. Jak się potem dowiedziałam przepłynęliśmy pięcioma kajakami w jedenaście osób (była z nami 2,5 letnia Ola) 15 km w 6,5 h z kilkoma przerwami. Jak na pierwszy raz, to chyba dobre statystyki. Ja miałam okazję płynąć z Mateuszem. Mateusz to mistrz rywalizacji, dlatego odgrywaliśmy pierwsze skrzypce i płynęliśmy przodem - tak zamaszyście wiosłowaliśmy. Samo kajakowanie to dość przyjemna rozrywka, widoki są naprawdę niesamowite, dlatego polecam każdemu serdecznie.

Ale nie o kilometry i osiągi się rozchodzi, jak zawsze w teorii pozytywizmu Piętki chodzi o ludzi. Ekipa znajomych Madzi, którą miałam okazję spotkać już nie pierwszy raz, to młodzi ludzie z energią, pomysłami i ogromnym humorem. Przede wszystkim nie są sektą, są otwarci na nowe znajomości, więc nie "pocałowałam klamki" na wejściu. Bardzo sobie cenię ludzi, którzy mają dystans i potrafią zadbać o nowych przybyszy.  Każdy ma swoje miejsce, odgrywa swoją rolę w grupie i świetnie przy tym funkcjonuje. Podsumowując jesteście świetnymi ludźmi i chwała Wam za to! Obiecałam Krzyśkowi (chłopakowi Magdy), że wspomnę o nim jako duszy towarzystwa zabawiającej team, a więc tadam! Krzyśku - jesteś bohaterem na moim blogu ;)

Dodam jeszcze, że napisanie tego posta wymagało ode mnie nie lada wysiłku, gdyż boli mnie każdy skrawek ciała od pasa w górę. Z naciskiem na zakwasy na dłoniach (nie wiedziałam, że takowe istnieją), więc wystarczy na dziś.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz