poniedziałek, 26 maja 2014

II piątka dla Bartka - magiczny bieg w Kielcach!

Uczestnicy DobRUNoc
Maratony, półmaratony, sztafety i inne biegi. W każdym mieście różne nazwy, różna grupa docelowa, różne założenia. Nie kwalifikuje się tam tylko jeden wyjątkowy bieg. Bieg, który zaraził całe miasto Kielce i zrzeszył tutejszych biegaczy w drużynę, która jest najlepszym teamem na świecie! Oczywiście chodzi o Piątkę dla Bartka, która odbyła się 25 maja oraz drużynę Bartka, do której należą biegacze z całej Polski tak naprawdę.

Najpierw powiem o samym biegu. Wszystko zaczęło się rok temu. To był mój pierwszy bieg na powietrzu, wiele wzruszeń, zapoznanie z tematem i pokonanie własnych słabości. Oczywiście na tym się nie skończyło. Od tamtej pory tak naprawdę rozpoczęła się moja przygoda z bieganiem. W tym roku nie wyobrażałam sobie, bym mogła nie przyjść na Piątkę dla Bartka, ale szczerze od razu Wam się przyznam, że miałam nie pisać nic na blogu. Przecież już to raz przeżyłam, wiem jak to jest! I dobrze, że się myliłam. Ponieważ jak się okazuje każda Piątka jest wyjątkowa! Teraz znam już większą połowę biegaczy ;), patrzę trochę z innej perspektywy, ale na szczęście udało się i mnie zaskoczyć, porwać w wir emocji i wzruszeń.

Fot. BBL Kielce
Na początku wystartowały dzieciaczki. Naprawdę w różnym wieku, widziałam nawet 2 latków. Zasuwały tymi małymi nóżkami przy wsparciu swoich rodziców. Widziałam tatusia, który biegł obok syna i krzyczał "Dasz radę, dasz radę! Jeszcze trochę!" Widziałam jak 5 latka cała czerwona przyspieszała na zakręcie ledwo oddychając, ale nie poddała się! To był naprawdę piękny widok. Chwała Wam za to rodzice, że zaszczepiacie bieganie już w takim wieku. Pokłony dla Was!

Potem krótka rozgrzewka, ale oczywiście z dużą dawką humoru przygotowana przez Maćka z mojaprzemiana. Humory dopisywały każdemu, naprawdę gdzie się nie spojrzało widać było uśmiechniętych ludzi. Przyszedł czas, by bieg się zaczął. Dla mnie był dość ciężki, trochę ból nogi, trochę niewyspanie :) Ale chęć udowodnienia sobie, że pobiję swój rekord była większa niż wszelkie przeciwności. Przed metą dobiegł do mnie Kuba, który pomógł mi na tych ostatnich metrach. Były odcinki, na których powtarzałam sobie tylko "Nie zwalniaj! Dasz radę! Dla Bartka! Dla Bartka!" I pomagało. Udało się pobić rekord, dokładnych wyników jeszcze nie ma, coś około 25 minut, więc kolejna wyjątkowa rzecz związana z biegiem dokonana.


Z racji, że na metę wbiegłam jakoś na początku miałam okazję obserwować poszczególnych biegaczy. Widziałam poszczególne osoby z drużyny Bartka, które przekraczały metę. To są osobiste historie, czasem bardzo prywatne, czasem bardzo wesołe, a czasem wzruszające. Była młoda niepełnosprawna Ania z Warszawy, która twierdzi, że dzięki drużynie odzyskała radość z życia. Finiszowała z dwójką znajomych, którzy byli przy niej.

Na trasie spotkałam też tatę, który pchał wózek. Ale tak zasuwał, że prześcignął mnie i kilkunastu doświadczonych biegaczy. Usłyszałam tylko gdzieś z boku: "Ale masz tempo!" wypowiadane z naprawdę ogromnym podziwem przez jednego z biegaczy. Piękne rzeczy!
Potem przyszła pora na finisz rodziny Orzeszków, czyli Bartek z tatą Damianem i mamą Karoliną a za nimi mnóstwo ludzi z drużyny w koszulkach mocy z napisem: Biegnę, żeby Bartek mógł biegać. Wbiegając na metę wszyscy krzyczeli te magiczne słowa i mieli szczere uśmiechy na twarzach. Nie powiem, ale ten widok tak mnie wzruszył, że aż łezka się zakręciła w moich oczach.


Chyba pokazałam na czym polega fenomen tego biegu. To są po prostu emocje! To są ludzie, którzy włożyli całe swoje serce w organizację biegu. To są biegacze, którzy tworzą najlepszą drużynę biegaczy w Polsce. Myślę, że powinna o nas usłyszeć cała Polska. Stworzyliśmy coś na naprawdę wysokim poziomie.

Fot. Jola Bochacz
I tu chciałam się przyznać do jeszcze jednej rzeczy. Z racji znaku zodiaku ;) ja jestem takim wolnym strzelcem. Nigdy nie zrzeszałam się w żadne grupy, wolę działać na własną rękę, nigdy nie należałam do żadnych kół naukowych itp. Ale w drużynie Bartka jestem z zaszczytem, obecność w niej daje mi tyle sensu co niektórym cała terapia u psychologa ;) Po prostu radość roznosi serce, a duma głowę!

Dziękuję Damianowi, Karolinie, Bartusiowi, Pawłowi, Maćkowi, całemu stowarzyszeniu SieBIEGA, które jest odpowiedzialne za organizację oraz drużynie Bartka - Mateuszowi, Mariuszowi, Anthonowi, Ani, Iwonie, Agnieszce i wszystkim pozostałym. Obyśmy działali do końca świata i jeden dzień dłużej!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz